Witajcie,
Ostatnio pisałam Wam o szamponie Bioelixire Argan Oil --> klik, teraz postanowiłam napisać o jego towarzyszce - masce do włosów. Czy urzekła mnie tak jak szampon? Zapraszam do lektury.
Zacznę od tego, czego wymagam od masek do włosów. Przede wszystkim nawilżenia. Moje włosy mają tendencje do wysuszania się mimo, że nie używam suszarki, a prostownicę bardzo rzadko. Dodatkowo jak to sianowate włosy mają w zwyczaju, ciężko je ogarnąć, dlatego też uważam, że maska powinna pomagać mi ujarzmić sterczące druty. Pomoc w rozczesywaniu też mile widziana.
To wszystko, czego wymagam. Niby nie tak dużo, jednak dlaczego tak trudno znaleźć mi dobry produkt? Czy maska Argan Oil się spisała?
Stojąc obok swojego towarzysza szamponu, maska jest w cieniu, co nie oznacza jednak, że jest zła. Po prostu trzeba na nią uważać. Nałożenie za dużej ilości produktu da wrażenie oblepionych, tłustych włosów. Postępując z nią ostrożnie, krzywdy sobie nie zrobimy.
Maska ułatwia rozczesywanie, ujarzmia włosy i sprawia, że ich poziom nawilżenia wydaje się być podwyższony. Włosy po zastosowaniu odpowiedniej ilości maski są delikatnie, naturalnie błyszczące, bez efektu smalcu. Zwiększonej objętości jako tako nie zaobserwowałam, ale warto zaznaczyć, że moje włosy od czasu ostatniego ścięcia same się naturalnie unoszą od nasady. Dajcie mi koniecznie znać, czy u siebie zaobserwowaliście zwiększenie objętości.
Opakowanie jest bardzo estetyczne i wygodne. Myślę, że rozpisywanie się na jego temat nie ma sensu.
Zapach jest dokładnie taki sam, jak w przypadku szamponu. Specyficzny, lecz przyjemny i długo utrzymujący się na włosach.
Cena to około 20 zł za 200 ml. Biorą pod uwagę wydajność maski, jest to śmiesznie tanio.
Sama konsystencja maski jest przyjemna. Nie spływa z włosów co ułatwia aplikację.
Spłukanie produktu również nie wymaga większego wysiłku.
Maska mego serca bardzo nie podbiła. Mam w łazience produkt, który lepiej się spisuje, co nie zmienia faktu, że Argan Oil zużyję do końca. Jednak, czy kupię ponownie, raczej nie.
Znacie? Lubicie?