czwartek, 29 sierpnia 2013

Exclusive Cosmetics - Maseczka hialuronowa w płatku fizelinowym

Witajcie, 

Jakiś czas temu dostałam od Świt Pharma paczkę z kosmetykami do testów. Były w niej kremy do rąk, stóp, peeling i maseczka. O tej ostatniej opowiem Wam dziś, o produktach do stóp niebawem, 
a o kremie do rąk możecie przeczytać tutaj. 

Do maseczki zabierałam się już od dawna, prawdę mówiąc początkowo wydawało mi się, że nie jest dla mnie, bo ma działanie wstrzymujące proces starzenia, redukujące zmarszczki i regenerujące naskórek. Kilka dni temu zauważyłam, że mimo młodego wieku skóra na buzi zaczyna wyglądać gorzej, dopatrzyłam się nawet kilku małych zmarszczek. Niestety mam tendencję do szybkiego starzenia się skóry (ach te geny), dlatego uznałam, że to idealny moment na test maseczki. 

Wyjęłam maseczkę z opakowania i moim oczom ukazała się olbrzymia twarz. Niestety o wiele za duża do mojej drobnej buzi, ale z dwojga złego lepiej w tę stronę. Za dużą można przyciąć, bądź złożyć, za małej nie dorobimy. 

Aplikacja była mega szybka, przyłożyłam tylko płatek do buzi, wygładziłam palcami, pozaginałam gdzie trzeba i spędziłam z maską na buzi 30 minut. Producent zaleca trzymanie jej od 15 do 30 minut, mnie tak bardzo się spodobała, że została do końca. Podczas tych 30 minut nie bardzo mogłam się uśmiechać, ponieważ maska zjeżdżała mi na usta, ale poza tym w niczym mi nie przeszkadzała. Zajmowałam się córką jak zwykle - nie leżałam plackiem. Maska koiła moją twarz, delikatnie chłodząc. Nic mnie nie szczypało i nie ściągało, a niestety te dwa uczucia często towarzyszą mi po nałożeniu masek. 

Minęło 30 minut, ściągam maskę jednym ruchem ręki, wklepuję pozostałości specyfiku i jestem pozytywnie zaskoczona. Już po jednej aplikacji buzia stała się bardziej napięta, perfekcyjnie wygładzona i przyjemna w dotyku. Niestety towarzyszyło mi uczucie lepkości, ale po nałożeniu kremu buzia była przygotowana do aplikacji makijażowych kosmetyków. 

Skład maseczki wywołuje u mnie mieszane uczucia, jednak daję ogromny plus za to, że ekstrakty składników aktywnych są na początku dość długiej listy. 

Cena maski to około 9 zł, dostępna jest np. w Rossmannie.

Osobiście będę używała produktu częściej, bo bardzo mi się podoba zarówno aplikacja jak i działanie. 

Dziękuję Świt Pharma za możliwość przetestowania produktu, właśnie zyskaliście stałą klientkę. Oczywiście fakt, że otrzymałam produkt nie wpłyną na moją opinię. 






Tak maseczka wyglądała na mojej buzi, jak widać jest o wiele za duża. 


Stosowaliście produkty tej firmy? Może polecicie mi jakieś fajne maseczki? 

wtorek, 27 sierpnia 2013

Kosmetyczni ulubieńcy

Witajcie,

Ostatnio strasznie nawalam z blogowaniem, mam nadzieję że niebawem życiowe przewroty się ustabilizują i będę mogła wygospodarować więcej czasu na przyjemności, takie jak dzielenie się z Wami kosmetyczną stroną mojego życia.

Dziś, jak sam tytuł wskazuję nadchodzę do Was z postem, na który miałam już od dawna chrapkę, mianowicie pokażę Wam swoich kosmetycznych faworytów, bez których nie wyobrażam sobie życia i których nie zamienię na nic innego. 
Zatem do dzieła. 



Jako, że podstawą makijażu jest demakijaż, zacznę od Dwufazowego płynu do demakijażu firmy Ziaja. Uwielbiam go, kocham, ubóstwiam. Radzi sobie z makijażem wodoodpornym, bez problemów usuwa makijaż wieczorowy, a co najważniejsze nie szczypie w oczy nawet, gdy zmywamy linię wodną. 
Cena produktu to około 8 zł.
Dla mnie ideał. 


Skoro był już demakijaż, lecimy z bazami.
Pod makijaż zarówno dla siebie przy większych wyjściach jak i dla klientek stosuję tylko i wyłącznie bazę z Kobo. Świetnie wygładza, ułatwia aplikację podkładu jest tania i wydajna. 
Koszt to 20 zł, a wygląda o tak:


Pod cienie używam również bazy z Bell, śmiesznie tania jak na bazę i doskonale trzyma cienie tam gdzie powinna. Miałam problem z dobraniem odpowiedniej bazy dla siebie, ponieważ większość mnie uczulała.
Ta była przypadkowym strzałem w 10. Jak widać, mnie już macha dno, ale rozglądam się za kolejną, bo niestety w drogeriach, które mam pod nosem nie mogę jej dostać. 
Cena 13 zł.



Pora na buzię, a co kładę przed wyjściem z domu? Krem pseudo BB Lirene Youngy 20 +. Wypatrzyłam cudaka na blogu Łukasza i doszliśmy do wniosku, że będzie dla mnie ok. Początkowo byłam wkurzona, że go kupiłam, bo wydawał mi się za ciemny, ale jak nauczyłam się z nim obchodzić bardzo się polubiliśmy. 
Nie oddam, nie zamienię na inny. 
Cena 25 zł. 


Twarz przygotowana do dalszych działań. Na ""BB"" nałożymy puder - ale nie byle jaki, tylko mój najukochańszy Glazel fiksujący. Produkt jest niestety dość drogi, jeśli pamięć mnie nie myli około 70 zł, ale naprawdę warto. Używam u siebie i obowiązkowo przy sesjach zdjęciowych.
Pięknie pachnie!


Bronzer. Jak wiecie mam dość mocno wystające kości policzkowe, a namiętnie lubię to jeszcze podkreślać. Z uporem maniaka pakuję na siebie bronzery, żeby podkreślić często nienaturalnie kości. Takie już moje zboczenie. Do tego służy mi W7 Honolulu, cena około 20 zł.  Porównywalny z Benefitem, cenowo jednak jedno zero mniej.


Usta - u mnie jak wielkie, tak problematyczne. Często bardzo mocno przesuszone i strzępiące się. Mam na to idealny sposób. Najpierw Peeling PAT&RUB, o którym możecie przeczytać tutaj.


Następnie Carmex. Klasyka specyfików do ust. Uwielbiam, towarzyszy mi od bardzo dawna i nigdy nie przyszło mi przez myśl zastąpienie go innym produktem. 
Cena to około 10 zł.


Znacie firmę HEAN? Zupełnie przypadkiem pokochałam ich tusz do rzęs. Stymulujący wzrost niesfornych, a zarazem dodających uroku każdej kobiecie włosków. Dostałam go na spotkaniu blogerów i podbił moje serce, choć początkowo podchodziłam do niego bardzo sceptycznie. Cena to znów około 10 zł.
Niestety mój już jest mocno sfatygowany, więc dodam starsze zdjęcie - zrobione zaraz po spotkaniu.


Mój kochanek, z którym się nie rozstaję to także cień wypiekany z Virtual. Biały, pięknie połyskujący, moim zdaniem stworzony do rozświetlania obszaru pod łukiem brwiowym i wewnętrznych kącików oczu.
Czasem używam go również jako rozświetlacza do buzi. 
Wizaż podpowiada mi, że jego cena to około 15 zł.

 

Postanowiłam podzielić ten post na kilka części, ponieważ uzbierało mi się dość dużo tych ulubieńców.

Czy chcielibyście recenzję wymienionych w dzisiejszym poście produktów? Jeśli tak, to których?


niedziela, 25 sierpnia 2013

Luxury Powder Ben Nye


Witajcie,

Całkiem niedawno dostałam bardzo zaskakujący mail od Allegrowicza - Kraina Zabawek, który między innymi sprzedaje zabawki dla ciekawskich kobietek, takich jak my. Zapytano mnie, czy chciałabym przetestować kultowe pudry amerykańskiej firmy Ben Nye. Moja odpowiedź oczywiście była pozytywna, dlatego nadchodzę teraz z tą recenzją. 
Dostałam 3 odsypki produktów w odcieniach Fair, Neutral Set i Buff, każda po 5 g. 

W związku z tym, że mam księżycową opaleniznę, zaczęłam testowanie od odcieniu Neutral Set. 
Biały puder idealnie dopasował się do koloru mojej skóry. Ciemniejsze odcienie również się wpasowały, ze względu na swoje półtransparentne właściwości. Niemniej jednak biały najbardziej przypadł mi do gustu, ponieważ delikatnie rozświetla buzię jednocześnie ją matując. 

Pudry idealnie, a zarazem naturalnie matują twarz na kilka godzin. Są naprawdę wydajne, dzięki temu że są bardzo drobno zmielone. Po aplikacji szybko się wtapiają w skórę, co sprawia że zapominamy o tym, że coś na buzi jest. Nie podkreślają suchych skórek, nie wchodzą w zmarszczki, nie zapychają porów i co najważniejsze nie wysuszają. Skóra po aplikacji produktu jest jakby muśnięta jedwabiem.

Cena takiej odsypki to 15 zł za 5 g. Uważam, że to super pomysł, ponieważ za niewielką kwotę możemy znaleźć idealny produkt dla siebie. Sprzedawca umożliwia nam także kupienie większej ilości produktów. 

Jedynym minusem tych odsypek jest małe opakowanie - choć ma sitko dozujące odpowiednią ilość produktu, pędzel do pudru może rozsypać produkt poza słoiczek, a szkoda mi każdej drobinki.




Pudry testowałam na sobie i klientkach - każda Pani była zadowolona z efektu. Używałam ich także na sesjach zdjęciowych - bardzo ładnie utrwalały makijaż i nie było konieczności częstego pudrowania noska.

Dzięki możliwości otrzymania odsypek produktu, utwierdziłam się w przekonaniu, że chcę mieć pełnowymiarowy puder w swoim kufrze.

Mieliście do czynienia z tymi kultowymi produktami? Zachęciłam Was do kupna?


czwartek, 22 sierpnia 2013

Backstage sesji z Jankiem + nowe kolorki

Witajcie, 

W chwili przerwy między sesjami, a remontem postanowiłam do Was wpaść pokazując kulisy jednej z ostatnich sesji, na których miałam przyjemność malować cztery bardzo interesujące dziewczyny. Jutro znów czekają mnie dwie sesje, więc będzie się działo. Niebawem na blogu pokaże Wam efekty sesji i kilka moich makijaży, które czekają grzecznie na swoją kolej.






Zdjęcia prosto z aparatu, bez żadnej obróbki. Już nie mogę się doczekać zdjęć dziewczyn.

Jak wiecie, kocham matowe cienie do powiek. Dziś będąc całkiem przypadkiem w Naturze, zabrałam do domu 3 piękne kolorki z Kobo. 





Czy Wy, wchodząc do drogerii również wychodzicie cali brudni z kosmetyków? 
Ja zawsze! Jeszcze nie zdarzyło mi się wyjść bez słoczy.


wtorek, 20 sierpnia 2013

TAG - Moje blogowe sekrety


Witajcie, 


Dziś obejdzie się bez recenzji i makijaży. Pora zdradzić Wam kilka moich sekretów.
Przymusił mnie do tego mój Mistrz Łukasz, dzięki :*



1. Ile czasu prowadzisz bloga i jak często publikujesz posty?

Bloga prowadzę od kwietnia tego roku. Posty staram się publikować co 2 dni, niestety nie zawsze jest na to czas. Wszelkie zażalenia proszę kierować do mojej Dzidziałki  ;) 

2. Ile razy dziennie zaglądasz na bloga i czy robisz to w pierwszej kolejności?

Za każdym razem, gdy zbliżam się do komputera zerkam na bloga, maxmodels, fanpage i pocztę. 
Robię to, ponieważ wkurzam się czekając na odpowiedź na wiadomości i nie chcę wkurzać innych każąc im czekać.

3. Czy Twoja rodzina i znajomi wiedzą o tym, że prowadzisz bloga?

Tak, wszyscy wiedzą o moim blogu. Rodzina i znajomi bardzo mnie wspierają w mojej działalności.

4. Posty jakiego typu interesują Cię najbardziej u innych blogerek?

Rzetelne recenzje kosmetyków, zwłaszcza tych naturalnych.

5. Czy zazdrościsz czasem blogerkom?

Tak, zazdroszczę czasem innym blogerkom zdolności makijażowych, ale to taka pozytywna zazdrość motywująca mnie do dalszej nauki.

   6. Czy zdarzyło Ci się kupić jakiś kosmetyk tylko po to, by móc go zrecenzować na swoim blogu?

Nie.

 7. Czy pod wpływem blogów urodowych kupujesz więcej kosmetyków, a co za tym idzie, wydajesz więcej pieniędzy?

Nie. W sumie dzięki blogom kosmetycznym wiele dowiedziałam się o poszczególnych kosmetykach i oszczędzam pieniądze, bo unikam bubli. 

8. Co blogowanie zmieniło w Twoim życiu?

Blogowanie podbudowało mnie, dało mi pozytywnego kopa pełnego energii. 

 9. Skąd czerpiesz pomysły na nowe posty?

Mam w ręce kosmetyk i wiem, że chcę się nim z Wami podzielić. To samo z makijażem - podoba mi się to go pokazuję.

10. Czy miałaś kiedyś kryzys w prowadzeniu bloga, tak że chciałaś go usunąć?

Kryzysy mnie jeszcze nie dosięgają. Działa to raczej w drugą stronę - mam ochotę publikować więcej i więcej.

11. Co najbardziej denerwuje Cię w blogach innych dziewczyn?

Oszustwa wszelkiego rodzaju. Podkradanie pomysłów, stylu. Blog to strefa wbrew pozorom prywatna, powinna odzwierciedlać duszę właściciela. Jeśli ktoś nie ma osobowości i kradnie cudzą - nie powinien prowadzić bloga.
Fałszywe recenzje napisane tylko po to, by dostać od firmy kosmetyki także nie są fajne.

Do zabawy zapraszam kilka osób:

Całą resztę chętnych osób również zapraszam.

niedziela, 18 sierpnia 2013

Pierre Rene Loose Eye Shadow Stars Organic + Make up


Witajcie,

Dziś mam dla Was szybką recenzję i makijaż wykonany opisanymi cieniami. 
Pod lupę biorę sypkie cienie firmy, która ostatnio podbija blogsferę mianowicie Pierre Rene. 
Na moim blogu możecie znaleźć krótką recenzję konturówki do ust tej firmy - polecam. 
Wróćmy jednak do cieni. 

Pigmentacja cienia brązowego jest rewelacyjna - mocny, perłowy odcień, przypominający czekoladę. Złoty niestety bardziej przypomina sypki brokat niż cień. Na złotym cieniu się zawiodłam, jednak czekoladowy bardzo przypadł mi do gustu. Dla złotego kolegi znalazłam inne zastosowanie, ale o tym za chwilę. 

Zdaniem producenta cienie są organiczne i długo trzymają się na powiekach. O ile nie jestem w stanie Wam powiedzieć, czy faktycznie są organiczne o tyle mogę zagwarantować, że makijaż nimi wykonany przetrwa długo. 

Jeśli już mowa o wykonaniu makijażu, muszę Was ostrzec - nie będzie to łatwe. Cienie niestety bardzo się sypią. Robiłam do nich kilka podejść różnymi pędzlami : naturalnymi, syntetycznymi, miękkimi, twardymi, małymi, dużymi... każdym było to ogromne wyzwanie. Metoda na mokro również nie bardzo się spisywała. Blendowanie nimi nie jest przyjemne. Brązowy cień nie chciał się rozcierać, a złoty znikał z powieki. Trzeba naprawdę się namachać, żeby wykonać nimi upragniony make up.

Cena cieni to około 6 zł za 1,5 g.




Jestem upartym stworem, więc na pewno wrócę do mojej czekoladki ze względu na trwałość i piękny kolor. Może nawet kupię inne odcienie, jeśli znajdę sposób na ich odpowiednie używanie. Póki co złoty wykorzystuję do nakładania na usta, a czekoladka czeka, aż przestaniemy się na siebie gniewać. Cienie kuszą jeszcze ładnymi zapachami i tym, że pomimo swoje trwałości na bazie, łatwo dają się zmyć. Nie podrażniają oczu, nie szczypią nawet jeśli osypany intruz wpadnie nam do oka.

Poniżej makijaż wykonany złotem i czekoladką. 



Na drugim zdjęciu widać, że cieniowanie jest kiepskie, a złoty cień (był w załamaniu powieki) znikł wtapiając się w brąz, co dało nie do końca fajny efekt. 


Usta na ostatnim zdjęciu musnęłam złotkiem - z efektu jestem zadowolona.

Mieliście do czynienia z Pierre Rene? Co sądzicie o ich cieniach? 

piątek, 16 sierpnia 2013

Kolorowe lato na powiekach + rany, rany!

Witajcie,

Ostatnio w moim życiu bardzo dużo się dzieje. Wszystko mam przewrócone do góry nogami. 
Jestem w trakcie generalnego remontu łazienki, Dzidziałka ząbkuje, mam mnóstwo zleceń... 
oj długo bym tak mogła wymieniać, ale po co Was zanudzać prywatą? 
Jeśli ktoś będzie się chciał czegoś dowiedzieć, można przecież zapytać. 

W związku z brakiem czasu chciałam pokazać Wam dziś tylko makijaż, który wykonałam na konkurs. Niestety nie wygrałam, ale konkurencja była ogromna. Miało być dziennie i wakacyjnie. 
Oto moja wariacja. 




Niebawem ruszam z moim Projektem Burton, więc wszystkich fanów zapraszam do szpiegowania mnie na Facebook'u . Mam nadzieję, że nie zawiodę. 

Aby uatrakcyjnić dzisiejszy post, pokaże Wam moje pierwsze podejście do charakteryzacji. 

Tak się kończy, gdy żona jest zła.


Jak Wam się podobają efekty? 

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Makijaże, makijaże!

Witajcie, 

Dziś bardzo szybko chce pokazać Wam zapowiedź wczorajszej sesji zdjęciowej z Marleną i Ismeną. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Oczywiście makijaż to moja sprawka. 




Czy podoba Wam się mój makijaż z poniższego zdjęcia? 



Jeśli tak, proszę o pomoc. Biorę udział w konkursie Holiday Make Up i potrzebuję głosów.
Klikamy tutaj, a następnie "lubię to". Będę wdzięczna za każdy oddany głos. Dodam jeszcze, że wśród osób udostępniających moje zdjęcie konkursowe rozlosuję 3 zestawy kosmetyków. 



sobota, 10 sierpnia 2013

Floslek Pharma - nawilżający krem arnikowy.


Witajcie,


Dziś przychodzę do Was z testowanym przeze mnie kremem arnikowym wzmacniającym naczynka. Krem dostałam na spotkaniu blogerów w Chrzanowie i początkowo podchodziłam do niego bardzo sceptycznie, ponieważ nie mam problemów naczynkowych. Po wymęczeniu Ziajowej Ulgi zostałam bez kremu i postanowiłam zaznajomić się z arnikowym nawilżaczem. 

Na dzień dobry zaskoczył mnie kolor kremu - zielony. Spodziewałam się białego, lejącego kremiku, a z tubki wycisnęłam zielony, dość gęsty krem. Chociaż konsystencja wydawała mi się początkowo ciężka, na buzi rozprowadził się bez problemu. 
Krem jest idealną bazą pod makijaż - szybko się wchłania i nie pozostawia tłustego filmu, a dzięki zielonkawej barwie tuszuje zaczerwienienia. 

Po dłuższym stosowaniu krem załagodził podrażnienia na mojej buzi, a czerwone krostki stały się mniej widoczne. Skóra stała się bardziej nawilżona. Jak działa na naczynka niestety nie mogę powiedzieć, ale jako nawilżacz dla sucharów bardzo polecam.

Krem posiada SPF 15, dlatego mam do niego mieszane uczucia. Wiem, że wielu z Was lubi filtry,
 ja jednak przez ich szkodliwość wolę z nich rezygnować. 
O szkodliwości filtrów możecie poczytać tutaj.

Skoro już "rozbieram" krem na czynniki pierwsze muszę wspomnieć o tym, że w składzie poza dobroczynnym ekstraktem z arniki, witaminą P i Fucogelem mamy np. PEGi. Chwała producentowi za to, że nie wpakował do kremu parafiny, jednak listę składników mógłby skrócić. 

Stosowałam krem zarówno na dzień jak i na noc. Śmiało mogę stwierdzić, że jest bardzo wydajny. 

Cena to 19.99 zł za 50 ml. Myślę, że warto. Nie będą to pieniądze wyrzucone w błoto. 







Generalnie jestem zadowolona z tego kremu, jednak nie tyle bym przestała poszukiwania ideału. Muszę sprawdzić inne floslekowe kremy, pokładam w nich dużą nadzieję.

Mieliście coś tej firmy? Może Wy polecicie mi dobry krem?

Muszę się Wam pochwalić. Dziś odebrałam paczkę z SampleCity. Będę testowała produkty z linii Melisa marki Uroda. Jestem ich bardzo ciekawa, ponieważ nigdy nie miałam nic z Urody.



Zapraszam Was na Facebook'a tam niebawem ruszam z projektem Tim Burton.



czwartek, 8 sierpnia 2013

Mój mały sekret - recenzja odkrycia.

Witajcie,


Na wstępie znów muszę Was przeprosić za nieobecność. Niestety przez te upały wysiadam, a dodatkowo mam wiele rzeczy do robienia w mieszkaniu - szykują się kolejne remonty, czarno to widzę, oj czarno.
Na pocieszenie przychodze do Was z moim odkryciem. Jak wiecie jestem fanką firmy Glazel,MAC i Inglot, ale jak wiadomo nie są to kosmetyki tanie i łatwo dostępne. Szukając idealnie matowych cieni do makijażu konkursowego (nie zależało mi na trwałości, a na 100% macie) w drogerii Natura wpadłam na cienie My Secret Matt. Po pomazianiu w nich paluchami uznałam, że mam to czego szukałam.

Kolory są bardzo mocno napigmentowane. Firma ma ich w swojej ofercie bardzo dużo, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Cienie są silikonowo-mineralne, innymi słowy są miękkie i fajnie się je nakłada. Zarówno amatorzy jak i profesjonaliści będą z nich zadowoleni. Jedynym minusem jaki zauważyłam przy nakładaniu jest lekkie osypywanie się, jednak zawsze można użyć chusteczki, dzięki której wszystkie niechciane okruszki nie wylądują na naszej buzi.

Cienie idealnie się łączą zarówno z kolegami ze swojej szafy, jak i z konkurentami z innych firm. Dla mnie to olbrzymia zaleta. Zdarzało mi się pracować z cieniami (niestety Inglota), które nie lubiły nikogo poza kolegami z tej samej serii. Przykra sprawa, bo co mi po cieniu, którego nie mogę ładnie rozetrzeć? 

Wracając do My Secret'ów. Opakowania są porządne, dość wytrzymałe (walają się luzem po moim kufrze i są całe, Dzidziałka też nie raz nimi rzuciła). Po upadku na ziemię cienie nie posypały się. Produktu jest mało co również uważam za plus, bo cienie do powiek to bardzo wydajne kosmetyki jednak ich termin przydatności do użytku zazwyczaj wynosi tylko rok. Czasem serce boli, gdy w koszu lądują cienie lekko zużyte. W przypadku My Secret taka sytuacja na pewno nie będzie miała miejsca. 

W związku z powyższymi zaletami, postanowiłam wypróbować cienie nie tylko w domu. Przeszły trudny test - musiały wytrzymać w gorącym samochodzie i na spacerze podczas paskiednie upalnego dnia. Ku mojemu zdziwieniu cienie pozostały na powiekach. Faktem jest, ze kolory odrobinę zbladły, ale jak na taką cenę naprawdę się spisały. Dodam, że cienie nakładałam na bazę.
 Nie podejrzewałam ich o to! 

Skoro już mowa o cenie, jest śmiesznie niska, bo około 4 zł za 3 g. 






Marzy mi się cała kolekcja Mattów z My Secret, pewnie kiedyś ją uzbieram. 

Mieliście moi Drodzy czytelnicy cienie z My Secret? Może inne kosmetyki tej firmy możecie mi polecić? 


Na zdjęciu moje kocisko (niestety została u rodziców), która jak widać rówież wysiada z powodu upałów.


Dla tych wszystkich, którzy nie widzieli na Facebook'u informacja o konkursie. Do wygrania sesja zdjęciowa z moim makijażem. Wszystkich chętnych ze Śląska i okolic zapraszam do brania udziału!