czwartek, 31 października 2013

Opłatkowe Spotkanie Blogerów w Rybniku - informacje, informacje

Witajcie,

Bez ogródek, powiem szczerze, że lista chętnych do udziału w spotkaniu nie była zbyt długa. Podejrzewam, że powodem tego był fakt, że nie napisałam oficjalnie o upominkach, a niestety duża część blogerów liczy głównie na nie, a nie na poznanie nowych ludzi i wymianę doświadczeń.

Lista blogerów, którzy spotkają się 21 grudnia przedstawia się następująco (kolejność przypadkowa):
 
 
Dziękuję wszystkim innym za nadesłane zgłoszenia, mam nadzieję że spotkamy się następnym razem.

Pragnę poinformować Was, że na naszym spotkaniu będzie fotograf -
Klodia Sajdok, więc nie musicie się martwić o robienie zdjęć i spokojnie możecie skupić się na zadawaniu pytań przedstawicielom firm, między innymi takich jak: Gaj Oliwny, czy Eko-Ziemianka.

Wszystkich blogerów biorących udział w spotkaniu proszę o dołączenie do moich znajomych na FB <-- klik, ponieważ utworzyłam wydarzenie, przez które będzie łatwiej nam się kontaktować.
 
 
Do zobaczenia!
 
 

poniedziałek, 28 października 2013

Saga o makijażu część III - przygotowanie twarzy do przyjęcia makijażu

Witajcie,

Dziś według zapowiedzi na FB miał się pojawić post z recenzją okularów, które otrzymałam dzięki uprzejmości Firmoo, jednak w związku z tym, że zaniedbałam troszkę sagę o makijażu postanowiłam zmienić kolejność publikacji.

Do pisania sagi natchnienie czerpie z życia codziennego. W pracy wizażystki nie raz spotykam się bardzo męczącymi i denerwującymi przypadkami, kiedy to dziewczyna na make up przychodzi w make upie. Pomijając już fakt, totalnego braku szacunku do pracy makijażysty, warto wspomnieć o tym, jakich problemów może dostarczyć takie zachowanie.
Wiadomo, że podczas codziennej pielęgnacji niesamowicie ważny jest demakijaż - klik i czytamy, ale aby twarz była przygotowana do dalszych działań, należy dać jej odpocząć.
Oczyszczoną twarz wypadałoby dobrze nawilżyć. Przed makijażem (np. wieczorem) warto zrobić maseczkę, ale litości nie głęboko oczyszczającą, bo po nich zazwyczaj skóra wymaga odpoczynku, a nie makijażu. Skóra dobrze odżywiona i wypoczęta lepiej przyjmuje produkty, niż ta która 5 minut wcześniej została zdemakijażowana.
Ważne jest, aby przed makijażem nie wyduszać niedoskonałości. Wierzcie mi, o niebo lepiej wygląda zamaskowany pryszcz (bardzo często go po prostu nie widać), niż strup, czy rana. Idąc na makijaż nie martwcie się tym, że makijażysta zobaczy Wasze niedoskonałości, jesteśmy ludźmi, każdy je ma i nie powinno to nikogo dziwić.
 
Demakijaż oczu tuż przed makijażem - litości! To kolejny dramat. Osoby przychodzące do mnie niejednokrotnie mają na sobie tusz - "to tylko tusz", wcale nie! Tusz na rzęsach, czy pełen makijaż oka wymagają takiego samego procesu zmywania, więc przeszkadzają. Oczy po demakijażu są również często podrażnione, tak jak skóra, zdarza się łzawienie, które nie ułatwia wykonania makijażu. Jeśli chcecie wykonać perfekcyjny makijaż i chcecie naprawdę dobrze, świeżo wyglądać, dajcie oczom odpocząć, nie ma nic gorszego od podrażnionych, zapłakanych oczu, z paprochami po niedokładnym demakijażu.
 
Perfekcyjny make up to nie tylko oczy, nie tylko twarz, ale również usta. Żadna pomadka, żaden błyszczyk nie będą dobrze wyglądały na przesuszonych, łuszczących się ustach. Warto pomyśleć o tym przed tworzeniem makijażu, dlatego polecam wykonanie dzień wcześniej delikatnego peelingu i nałożenie na noc porządnej warstwy mocno nawilżającego produktu. Taki zabieg sprawi, że rano usta będą pełne, gładkie, pięknie odżywione i co najważniejsze, będą doskonale współpracowały z produktami.
 
Tym krótkim, ale dość treściwym postem chciałam zwrócić uwagę na często popełniane błędy. Powiedzcie mi proszę, czy lubicie moją sagę? Mam naprawdę masę pomysłów na nią i jestem ciekawa, o czym chcielibyście przeczytać. Czekam na Wasze opinie i propozycje!

piątek, 25 października 2013

Kosmetyki DLA - Niszcz pryszcz!

Witajcie,
 
Mój ostatni post wywołał w Was wiele negatywnych emocji, dlatego dziś przychodzę dla Was z czymś bardziej neutralnym, mianowicie z kremem na noc firmy Kosmetyki Dla. Jak sama nazwa wskazuje, krem ma niszczyć pryszcze, zapobiegać powstawaniu zaskórników i generalnie jak mówi sam producent, "usuwa to co zbędne, a dostarcza tego co niezbędne"


Kremy walczące z pryszczami i zaskórnikami są zazwyczaj skierowane dla osób z cerą mieszaną, tłustą i trądzikową, tak jest i w tym wypadku, dlatego zdecydowałam się na wersję kremu na noc, ponieważ za dnia moja skóra domaga się bardzo mocnego nawilżenia. Niszcz pryszcz wprawdzie nawilża, jednak nie jest to aż tak silne nawilżenie, jakiego mi potrzeba.

 

W skład kremu wchodzi wiele dobroczynnych składników, takich jak odwar z wierzby, napar z krwawnika, AHA, olejki jojoba i z ogórecznika, D-pantenol oraz alantoinę, o których działaniu informuje nas producent na opakowaniu.
 
 
Osoby, które nie mają tendencji do "zapychania" się skóry mogą spokojnie z niego korzystać, jednak Ci, którzy wiedzą że ich cera nie lubi olejów, powinni uważać.
 
Choć produkt jest naładowanych dobroczynnymi składnikami nie obeszło się niestety bez... między innymi parabenów. Wielka szkoda.
Ciekawscy klikają w poniższe zdjęcie, aby doczytać skład.
 
 
Konsystencja produktu jest dość zbita, co nie przeszkadza jednak w jego aplikacji.
Kolor naturalny, zapach również, zdecydowanie wyczuwalne są zioła.
Opakowanie z pompką zasługuje na pochwałę. Bardzo lubię takie higieniczne rozwiązania.
 
 
Wybrałam sobie do testów właśnie ten kosmetyk, ponieważ skusiła mnie do tego obietnica producenta mówiąca o redukcji zaskórników. Śmiało mogę stwierdzić, że przy regularnym stosowaniu ilość zaskórników została zmniejszona, a tendencja do ich postawania zanika. Kremu nie oddam nikomu, ponieważ bardzo się polubiliśmy. Warto dodać, że wszelkie zmiany skórne, wypryski, zaczerwienienia, podrażnienia szybciej się goja po aplikacji produktu. Gdy czasem wyskakują niemiłe niespodzianki, nakładam go punktowo i zdarza się tak, że w ciągu nocy niechciane paskudztwa znikają, a rano zostaje po nich tylko mały ślad.
 
Cena produktu to około 18 zł za 30 g.
Z czystym sumieniem polecam. Osobiście zamierzam przyjrzeć się dokładnie jeszcze raz asortymentowi firmy, a w efekcie powiększę swój prywatny o nowe Kosmetyki Dla.

Znacie Kosmetyki Dla? Co o nich sądzicie?



wtorek, 22 października 2013

Nie, dla makijażu w Sephora!

Witajcie,

Dzisiejszy post nie będzie należał do najprzyjemniejszych. Kto śledzi mój fanpage wie, że w ubiegłą sobotę miałam swój debiut na wybiegu. Zabawa odbyła się w Gliwicach i był to pokaz kolekcji sklepu Oodji. Stylistki ze sklepu, swoją drogą bardzo sympatyczne dziewczyny dobrały dla mnie stylizacje idealnie pasującą do mojej filigranowej figury, fryzurę zrobiła niesamowita Fryzjerka Czarodziejka (do której jutro idę ściąć moje siano), a makijaż robiły Panie z Sephory...
 
Makijaż, to zbyt dużo powiedziane. Wchodząc do Sephory niezbyt ciepło przywitały nas 3 Panie. Patrząc na jedną z nich, wiedziałam że nie mogę liczyć na cuda. Pani miała krzywe, niechlujne kreski i wyjechane dość mocno usta. Pech chciał, że to właśnie pod pędzle tej Pani trafiła moja buzia.

Po długich męczarniach tejże Pani, sapaniu, kombinowaniu, próbowaniu i mamrotaniu pod nosem dostałam lusterko. To był koszmar! Prawdziwy koszmar! Rzekomo jesienny makijaż zrobił ze mnie zombie. Pani dobrała mi siny podkład, który zmieszał się z osypującymi się na niego cieniami, dodatkowo na policzkach miałam niesamowicie landrynkowo różowe kółka (ja, litości to nie mój kolor!), kompletnie niewykonturowana twarz, cień do powiek pod oczami i na czole, a na oczach... Na oczach było jeszcze gorzej. Pani nałożyła mi odcienie brązów i złota kompletnie ich nie rozcierając i nie dbając o to, by było równo, a dodatkowo przez środek powieki przechodziła mi koślawa, czerwona kreska (nie mam pojęcia co autorka miała na myśli).
Dziewczyny z Oodji zamarły, gdy zobaczyły co zrobiła ze mnie Pani Sephorzanka, robiąc totalną zbieraninę kosmetyków Stylistek (o ja idiotka, dlaczego nie wzięłam swoich kosmetyków, na co ja liczyłam?!) zrobiłam kilka poprawek, by wyglądać odrobinkę lepiej.

Po pierwszym wyjściu pora na zmianę stylizacji i makijażu. Znów (tym razem z łaską) Pani Sephorzanka przygarnęła mnie pod swoje pędzle. Tym razem oberwałam czerwono różową pomadką nie tylko po ustach i eyelinerem po oczach. Kreski były jeszcze bardziej koślawe, niż u samej Pani Sephorzanki. Jedna zaczynała się od środka oka i ciągnęła się do samej brwi, druga zaczynała się prawie na nosie, a kończyła przed końcem oka. Tym razem wyglądałam jak "pociaprana wampirzyca" rodem z domu publicznego.

Dodam jeszcze, że inne dziewczyny również wyglądały mało atrakcyjnie. Obiecuję, że jak tylko dostanę zdjęcia umieszczę je tutaj, bądź na FB, abyście uwierzyły, że nie rzucam słów na wiatr. Czytając o moich doświadczeniach z "wizażystką marki Sephora" ach jak to pięknie brzmi, można się przerazić, jednak postanowiłam o tym napisać, ponieważ osobiście nie chciałabym zasiąść ponownie pod pędzlami takich specjalistek.

Była jeszcze jedna rzeczy, która poza brakiem zdolności przeraziła mnie w Sephorowym wizażu. Panie malowały nas testerami, które leżą na półce i każdy przechodzień może sobie do nich swoje brudne łapska wsadzić, a dodatkowo dziewczyny malowane po mnie, były traktowane tymi samymi, nie wymytymi, nawet nie zdezynfekowanymi pędzlami... Podejrzewam, że obecny stan mojej skóry i podrażnienie oczu to wynik właśnie takiego zaniedbania. Nigdy więcej makijażu w Sephorze.

Czy Wy też miałyście takie doświadczenia ze specjalistkami rodem z drogerii/perfumerii?

niedziela, 20 października 2013

Relacja z Jesiennej herbaty Blogerskiej.

Witajcie,
 
Zaledwie tydzień temu, w malowniczym województwie śląskim, w samym sercu Katowic spotkało się na Jesiennej Herbatce Blogerskiej 11 kobiet. Wszystko zaczęło się o godzinie 15.00, w mlekiem i miodem (w tym wypadku kawą i mlekiem) krainie płynącej, czyli w Coffee Heaven. Każda z nas dostała wspaniały identyfikator z logo spotkania i zaczęły się babskie pogaduchy, a to o kosmetykach, a to o blogach, obrączkom i mężom również się oberwało.
Rozmowom nie byłoby końca, jednak czas nieubłagalnie pędził, a do stadka rozgadanych bab wkroczyli dwaj sympatyczni Panowie z firmy Tomil, którzy przejęli głos i opowiedzieli nam o swoich produktach, wręczając nam podarunki i prezentując krem, który skradł serce niektórym z nas, zwłaszcza Kasi. Panowie z Tomil, choć bardzo nas zaciekawili, po odpowiedzi na wyczerpujące pytania, zapłacili za nasze kawy za co serdecznie dziękuję wraz z dziewczynami, i zniknęli w oddali.
 
 
 
 
 
Zdjęcia pożyczam od Koleżanek Blogerek

Po zaczerpnięciu świeżego powietrza wróciłyśmy do naszych pogaduch oraz zajęłyśmy się wymianką. Każda wyłożyła swoje skarby na stół po to, by znalazły nowy dom.

Wymianka i pogaduchy to nie wszystko, Kasia wyczerpująco opowiedziała nam o dzbankach filtrujących Dafi, które dzięki uprzejmości firmy otrzymaliśmy w prezencie.

Prezentów miało nie być, jednak Organizatorka i jej Prawa Ręka zrobiły nam miłą niespodziankę i obdarowały nas masą upominków. Najpiękniejszym i najbardziej zaskakującym podarunkiem był personalizowany kubek z logo spotkania.

Jedna z Blogerek - Alicja również nas zaskoczyła, robiąc dla nas bransoletki z pierwszą literką imienia.

Na spotkaniu były następujące osoby:
Kasia
Gosia Margotka Alicja Lusiakowy

Nasze upominki ufundowali:

Zdjęcie z dzbankami, a co tam!
 


Ja tam byłam, kawę z mlekiem piłam, a komu mało, kto żałuję, zapraszam na swoje opłatkowe spotkanie infoklik.
 
Do zobaczenia, miło było Was poznać!

piątek, 18 października 2013

Hean Mascara volume + conditioner stymulacja rzęs.

Witajcie,

Nadal cierpię na brak aparatu, wygrzebuję stare zdjęcia z komputera, by pisać recenzje i umieszczać coś na FB. Grzebiąc natknęłam się na tusz do rzęs firmy Hean. Wierni czytelnicy mojego bloga pewnie wiedzą, że umieściłam go już w poście o moich ulubieńcach. Przyszła pora na recenzję.

Tuszu używałam od maja praktycznie do teraz i zużyłam dwa opakowania, zatem śmiało mogę napisać, że jest wydajny. Nie osypuje się podczas dnia, utrzymuje się we właściwym miejscu podkreślając ładnie, bardzo delikatnie rzęsy. Nie daje efektu sztucznych rzęs, więc wielbicielki tego typu tuszy nie mają po co po niego sięgać.

Zastanawiacie się pewnie, czy tusz stymuluje porost rzęs. Ja również zastanawiałam się nad tym odkąd wpadł w moje łapki. Po upływie 4 tygodni od pierwszego zastosowania, śmiało mogę stwierdzić, że moje rzęsy są... dłuższe. Nie wiem, ile w tym było zasług tuszu, ale warto zaznaczyć, że używałam go każdego dnia.

 
 
Podsumowując, tusz idealnie nadaje się do codziennego stosowania dla fanów naturalnego wyglądu i dziewczyn, które nie lubią mieć tony tuszu na rzęsach. Precyzyjna szczoteczka pozwala dotrzeć nawet do najkrótszych rzęs, zatem nawet posiadaczki maluszków będą z niego zadowolone.

Cena tuszu to około 10 zł za 10 ml.
 


Na koniec stary make up z tuszem Hean.
 
 
Znacie firmę Hean? Lubicie?

środa, 16 października 2013

Opłatkowe spotkanie Blogerów w Rybniku 2013

Witajcie,

Choć do świąt jeszcze daleko, pragnę już dziś zaprosić Was na organizowane przeze mnie Opłatkowe spotkanie Blogerów, które odbędzie się w Rybniku dnia 21 grudnia 2013 roku.
Główną ideą spotkania jest poznanie się bliżej, wymiana doświadczeń, miłe rozmowy i spędzenie czasu w kameralnym gronie.
Spotkanie odbędzie się u mnie w mieszkaniu, w centrum śląskiego miasta - Rybnik.
Pragnę stworzyć kameralną, świąteczną atmosferę, każdy z uczestników przyniesie ze sobą jakąś drobnostkę jako poczęstunek dla nowo poznanych Koleżanek/Kolegów.
 
Nie obejdzie się również bez tradycyjnej wymianki kosmetycznej, która dla niewtajemniczonych polega na przyniesieniu i oddaniu innym Blogerom kosmetyków, które z jakichś powodów nam nie odpowiadają. To fajny sposób na zdobycie nowych rzeczy i jednocześnie pozbycie się tego co zalega na naszych toaletkach.

Spotkanie będzie składkowe, składka wyniesie 15 zł, a pieniądze te zostaną przekazane na identyfikatory, pamiątkę - niespodziankę itp. Rozliczę się z Wami co do grosza, ewentualną resztę dostaniecie z powrotem.

Osoby chętne do udziału w spotkaniu proszę o pozostawienie informacji w komentarzu, oraz przesłanie maila z następującymi informacjami na ali.kozubska@wp.pl :

Imię i nazwisko:
Adres bloga:
Nick:

Zgłoszenia zbieram do 30 października 2013 roku. Po upływie terminu zbierania zgłoszeń, wyłonię 10 Blogerów, którzy wezmą udział w spotkaniu.

Do zobaczenia!

wtorek, 15 października 2013

Październik miesiącem maseczek - Bielenda Bioorganiczna maseczka z zieloną glinką

Witajcie,

Akacja Maliny w pełni, a ja dopiero drugą maskę recenzuję, wstyd! Tłumaczyć się mogę tylko śmiercią aparatu, choć to nie oczyszcza mnie z wyrzutów sumienia. Przejdźmy do rzeczy.
 
 
Dziś przedstawię Wam maskę firmy Bielenda, jest to zdaniem producenta bioorganiczna maska z glinką dla cer tłustych, mieszanych i trądzikowych. Moja cera ostatnio zaczęła robić mi psikusy i ze stuprocentowego suchara zmienia się w mieszańca. Nie wiem, czy się cieszyć, czy nie ale dzięki tej zmianie mogłam pozwolić sobie na nałożenie maski.
 

Opakowanie jest podzielone na dwie części jak to u Bielendy bywa. Lubię takie rozwiązanie, choć jeszcze lepsze są saszetki z koreczkiem.

Konsystencja maski jest ciężka, dość mocno zbita, dzięki czemu nie spływa z buzi i daje się ładnie nałożyć. Jedna z dwóch części opakowania maski wystarcza na jedną aplikację, więc o jakiejś specjalnej wydajności nie możemy tutaj mówić.

Po upływie 10 minut skóra ma być oczyszczona, ujędrniona, gładka i matowa, a sama maska ma działać na nas antystresowo, hymmm.... nie na mnie! Przez cały czas trzymania maski byłam zestresowana, ponieważ niemożliwie szczypało mnie w miejscach zanieczyszczonych. Na całe szczęście po zmyciu maski buzia była piękna, naprawdę piękna. Pory zwężone, zero podrażnień, stany zapalne skóry załagodzone, o martwym naskórku nie było mowy, buzia gładka i zrelaksowana jak u niemowlaka. Po spojrzeniu w lustro poczułam się jak nowo narodzona.
 

Producent jednak robi nas odrobinę w konia, ponieważ umieścił na opakowaniu słowo eco, a cała reszta nie wskazuje na to, by z produktem ekologicznym miała ta maska coś wspólnego.
Nie lubimy takich kłamstewek Panie Producencie.

Skład długi, napchany parabenami i substancjami zapachowymi co czuć po otwarciu maski.
Faktem jest, że zapach ma przyjemny jednak ja wolę używać perfum w ich czystej postaci tuż przed wyjściem z domu, a nie w formie kosmetyków do twarzy!
 

Choć maska działa jak powinna, mam do niej mieszane uczucia za względu na skład i to paskudne szczypanie. Sporadycznie będę do niej wracała.

Znacie opisaną przeze mnie maskę z Bielendy? Lubicie ich produkty?


niedziela, 13 października 2013

Moja przygoda z modelingiem - w obiektywie CaradelNeil

Witajcie, 

Dawno temu zostałam wyciągnięta na zdjęcia w celu "wypróbowania nowego sprzętu" przez swoją przyjaciółkę. Dla zabawy założyłam konto na portalu zrzeszającym ludzi z branży i ku mojemu zdziwieniu dostałam wiele propozycji współprac. Jako młoda dziewczyna bez zobowiązań, postanowiłam troszkę pobawić się w modelkę. Dziś przedstawię Wam zdjęcia, które robiła bliska mi w późniejszym czasie CaradelNeil. Pierwsza sesja z CaradelNeil odbyła się w 2010 roku, później  byłam porywana przed jej obiektyw praktycznie przy każdej okazji:) 

Koniec tego wprowadzenia, miłego oglądania! 


























Ciekawa jestem, czy jesteście w stanie zorientować się, która sesja była moją pierwszą w obiektywie CaradelNeil:)

Co sądzicie o zdjęciach?

wtorek, 8 października 2013

Październik miesiącem maseczek - Perfecta Peeling enzymatyczny i maseczka głęboko oczyszczająca

Witajcie, 



Lubię firmę Perfecta, z chęcią stosuję ich produkty, testuję nowości - nigdy dotychczas się nie zawiodłam. Mam w tej firmie kilku swoich ulubieńców, a dziś pod lupę wzięłam produkt, którego wcześniej nie widziałam. Peeling i maseczka, dwa kroki na dwa dni. 
Dlaczego na dwa dni? Dlatego, że producent wymyślił sobie dziwną dla mnie formę peelingu - bez zmywania. Nakładamy produkt na oczyszczoną buzię, czekamy aż się wchłonie i idziemy spać, rano należy przepłukać twarz i nałożyć krok drugi - maseczkę oczyszczającą na około 10 minut. 


Produkt jest przeznaczony dla osób potrzebujących oczyszczenia. Producent zaznacza, że dla trądzikowców, ale moim zdaniem warto poszerzyć grupę potencjalnych konsumentów o tłuścioszków i mieszańców. Zastanawiacie się pewnie, dlaczego jako suchar połasiłam się na ten produkt - sprawa jest prosta, niestety zmagam się z zaskórnikami i z doświadczenia wiem, że dobre produkty typu maski nakładane na zapaskudzone strefy robią z nimi porządek, ale wiadomo wszystko z umiarem. 



Chwilę po nałożeniu kroku pierwszego, czułam lekkie pieczenie, które szybko ustało. Produkt ma dość rzadką konsystencję, więc wystarczyła go odrobina na pokrycie buzi. Skóra była przyjemna i gładka, nie czułam ściągania i po wsiąknięciu peelingu w skórę, zapomniałam że go mam. 
Rano zmyłam buzię i troszkę się zaniepokoiłam. Wszystkie zaskórniki zrobiły się wystające, czułam je pod malcami co nie było przyjemne. Szybko nałożyłam krok drugi - maseczkę oczyszczającą



Tutaj konsystencja była o niebo lepsza, gęsta maska dobrze trzymała się buzi i zastygła dość szybko nie ściągając bardzo nieprzyjemnie twarzy. Po 10 minutach zastosowałam się do zaleceń producenta. Bałam się spojrzeć w lustro, ponieważ przez cały czas trzymania maski czułam lekkie pieczenie. Podejrzewałam, że będę czerwona jak burak z porozwalanymi porami. 
Ku mojemu zdziwieniu, wcześniej wybałuszone zaskórniki zniknęły. Część po prostu pożegnała się z moją buzią, część się zmniejszyła. Pory zostały oczyszczone z tych płytko osadzonych paskudztw. 

Podsumowując, mogę z czystym sumieniem polecić maskę osobom z zaskórnikami i wypryskami. Wrażliwcom polecam ostrożne stosowanie, ponieważ może podrażnić, co u mnie miało miejsce w bardziej delikatnych partiach, na które przypadkiem dostała się maska. 
Niestety miejsca nieproblematyczne stały się przesuszone po zastosowaniu produktu, ale cóż się dziwić - to dość mocny specyfik.

Znacie ten produkt? Co możecie poradzić w walce z zaskórnikami?