piątek, 28 listopada 2014

White Flower - mydło błotno solne.

Witajcie, 

Kochacie mydełka? Ja bardzo. Dlatego też z przyjemnością ciągle testuję nowe. Jednym z ciekawszych mydełek, które miałam przyjemność używać było mydło błotno - solne. 


Czarna, nieporęczna kostka pachnie korzennie, lekko pieprznie. Niestety pod wpływem wody staje się bezwonna. Mydło ciężko jest pociąć na małe kawałki, ponieważ się rozwarstwia i kruszy. Polecam przecięcie kostki na pół, nie na mniej. 
Jak większość czarnych mydełek paskudnie brudzi armaturę w łazience, na szczęście da się to bez większych problemów usunąć. 


Świetnie się pieni, jednak łatwo rozmacza. Warto zwrócić uwagę na to, by leżało zawsze na suchej mydelniczce. Śmiało zakładam, że jest to produkt wydajny. Nie powiem Wam jednak na jak długo starczyła mi kostka, ponieważ...


To 35 kg bydle notorycznie mi ją podjadało! 


Producent uważa, ze mydełko to nadaję się do każdego rodzaju cery z alergiczną i wrażliwą włącznie. Nie do końca się z tym zgodzę, ponieważ mydło ściąga i może wysuszać. Moim zdaniem to produkt bardzo fajny dla osób z cerą tłustą, mieszaną, z problemami łojotokowymi.


Można by się spodziewać, że mydło błotno-solne będzie powodowało nieprzyjemne uczucie pieczenia - nic bardziej mylnego. Nawet na świeżych rankach nie wywołuje potoku niecenzuralnych słów. 


Doskonale przygotowuje twarz i ciało do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych. Mocno oczyszcza, ujędrnia, przyspiesza gojenie zmian trądzikowych, wygładza. U mnie jednak bez produktów nawilżających się nie obejdzie. 



Jako ciekawostkę na koniec dodam, że gdy mydło podczas mycia twarzy dostanie się do nosa - kichanie będzie nieuniknione. 




Znacie to mydełko, lubicie takie kostki myjące?

P.S.

wtorek, 25 listopada 2014

Dermika Pharmatherapy Sebumetic, krem do redukcji niedoskonałości

Witajcie, 


Kilka postów niżej znajduje się wpis o płynie micelarnym Dermika. Jedni z Was mieli na niego chrapkę inni zupełnie nie czuli pociągu. Dziś będzie post o kremie z tej samej serii, który miał za zadanie redukcję niedoskonałości. Zależało mi głównie na zmniejszeniu widoczności porów i jednoczesnym nawilżeniu. Co dostałam po 4 tygodniowej kuracji? 





Zacznijmy od tego, że krem jest zamknięty w moim ulubionym rodzaju opakowań, czyli w tych z pompką. Higienicznie, wygodnie, bez strachu o rozlanie się produktu. Pompka nabiera małe ilości produktu, zatem łatwo wyliczyć ile naciśnięć i o jakiej sile potrzebujemy, by równomiernie zaaplikować krem.



Konsystencja jest lekka, a produkt bardzo wydajny. 


Na kartoniku, w którym otrzymujemy krem znajduje się gro informacji z wyjaśnieniami co do czego i jak włącznie. 


Zapach kremu jest cudowny. Ciężko mi stwierdzić jakie nuty w nim wyczuwam, ale uwielbiam ten moment, kiedy nakładam go, a potem czuję przez sporą część dnia. 





Krem stosowałam na dzień i na noc. Nie wywołał u mnie żadnych nieprzyjemnych odczuć podczas aplikacji. Zero pieczenia, podrażnień, czy swądu. Szybko się wchłania, pozostawiając twarz dostatecznie nawilżoną i delikatnie zmatowioną. Wraz ze zmianą warunków atmosferycznych zauważyłam, że mojej skórze trzeba więcej nawilżenia, dlatego na noc mieszam krem z olejem. 



Dzięki Sebumetic moja skóra stała się bardziej delikatna. Niestety nie taki on cudowny jakby mógł się wydawać. 




Pokładałam w nim duże nadzieje, liczyłam na to, że pomoże mi utrzymać skórę w dobrym stanie. Stan mojej skóry jednak jest kiepski. Rzekłabym nawet, że coraz gorszy. Może i zmniejszyła się widoczność porów w okolicy nosa, ale nadal są mocno zanieczyszczone. Ilość wyprysków rośnie w zastraszającym tempie, a wydawałoby się, że krem o takich właściwościach powinien przystopować produkcję syfków. 



Zawiodłam się na nim, ponieważ to taki średniaczek z dużą ilością obietnic na opakowaniu. 

Cena kremu to blisko 40 zł za 50 ml. Do kupienia na stronie BodyLand.


Może u Was spisał się lepiej? Jakie macie sprawdzone kremy do redukcji niedoskonałości?


sobota, 22 listopada 2014

Deni Carte Eyeliner w kałamarzu.

Witajcie,

Eyeliner w kałamarzu to dla mnie kosmetyk, którego używam do szybkich makijaży. Wybierając taką formę zależy mi na łatwej i szybkiej aplikacji, dobrze wyprofilowanym pędzelku, na trwałości i na głębokiej czerni.

W moje ręce wpadła nowość - propozycja Deni Carte. 


W czerwonym kałamarzu (Fajny pomysł! Łatwo znaleźć produkt), znajduje się tusz w kolorze głębokiej czerni. Już przy pierwszym spotkaniu zauważyłam, że to produkt bardzo wydajny. Po jednym zanurzeniu pędzelka nabiera się idealna ilość tuszu do stworzenia średniej grubości kreski. Nie trzeba dokładać produktu, nie trzeba przeciągać kilkukrotnie, bo pięknie kryje. 
Nie jest produktem wodnistym!

(kreski zrobione po jednym zanurzeniu pędzelka, mogłam ich zrobić jeszcze kilka)

Aplikowany na czystą powiekę  niezbyt dobrze się trzyma. Łatwo się ściera, pęka, kruszy. Problem znika, gdy na powiece wyląduje baza, bądź cień. Wtedy mamy do czynienia z bardzo trwałym, lecz nie wodoodpornym produktem.

Demakijaż nawet niezbyt dobrymi płynami micelarnymi nie jest uciążliwy. 

Na stronie Deni Carte jest zawarta informacja o tym, że to produkt dobry dla osób zaczynających przygodę z kreskami na powiekach. Zgadzam się. Dlaczego ten? Głównie dlatego, że pędzelek jest elastyczny, a jednocześnie zbity i nabiera idealną ilość produktu.


Tusz szybko schnie, dlatego poleciłabym go również dla osób, które muszą często mrugać. 

W składzie znajdziemy: AQUA, POLYURETHANE-35, CI 77499, ALCOHOL DENAT., CI 77007, GLYCERIN, COCO-GLUCOSIDE, AMMONIUM ACRYLATES COPOLYMER, PHENOXYETHANOL, CAPRYLYL GLYCOL, SODIUM LAURYL SULFATE, DISODIUM LAURETH SULFOSUCCINATE, PHENOXYETHANOL, ETHYLHEXYLGLYCERIN, TOCOPHEROL, SIMETHICONE, STEARETH-4, STEARETH-20, SORBIC ACID, DODECANE, XANTHAN GUM

Gdy przypadkiem (ciężko to zrobić, ale jednak) dostanie się do oka nie powoduje uczucia pieczenia. 

Cena eyelinera to niecałe 19 zł. 


Jedynym, poważnym zarzutem jaki do niego mam jest to, że mocno skleja rzęsy i przed ich pomalowaniem konieczne jest przeczesanie. 

A Wy, jakie eyelinery wybieracie na co dzień? 

środa, 19 listopada 2014

Natura Siberica - Odżywka rokitnikowa dla osłabionych i zniszczonych włosów z efektem laminowania.


Witajcie, 


Czy efekt laminowania można osiągnąć bez wykonywania zabiegu z siemienia lnianego, bądź żelatyny (brrr fuj!)? Byłam tego bardzo ciekawa, zapewne tak ciekawa jak część z Was. 
Dlatego postanowiłam skusić się na odżywkę Natura Siberica. Moje włosy są puszące się, suche, łatwo niszczące się, generalnie nie fajne. Żeby wyglądały lepiej i czuły się lepiej stosuję stale olej musztardowy i saszetki aktywatory Bani Agafii


Zacznijmy od konsystencji. Odżywka jest dość gęsta, nie spływa z rąk, czy włosów. Łatwo się rozprowadza i jest bardzo wydajna. Włosy podczas aplikacji stają się niesamowicie śliskie. 
Produkt trzymam na głowie minimum 3 minuty. 


Zapach w butelce jest przyjemny. Trudny do opisania. To coś jakby zioła z owocami. Na włosach zapach staje się nachalny i nieprzyjemny. Zaś na suchych włosach zapach staje się niewyczuwalny.

Dziwne jest to, że rokitnikowa odżywka sprawia wrażenie produktu nie do wypłukania. Gdy lejemy włosy wodą, pod palcami ciągle czuć śliskość. Niestety, kiedy moje włosy wyschną, nie są już tak cudownie gładkie. Są ujarzmione, dociążone, zyskują na objętości, pierwszego dnia po aplikacji są sypkie. Co się dzieje drugiego dnia? Końce włosów mocno się plączą, a wieczorem włosy są koniecznie do mycia. Gdzie ten efekt laminowania? Nie wiem. Może gdybym używała tej odżywki każdego dnia efekt byłby bardziej widoczny. 


W składzie znajdziemy: 


Przykro mi, że ta odżywka się u mnie nie do końca sprawdziła. Spodziewałam się efektu wow, otrzymałam efekt przeciętnej odżywki.

Kosztowała 25 zł, zużyję ją do końca, ale więcej nie kupię. 



Komuś z Was służyła ta odżywka? Osiągnęliście lepsze efekty?

piątek, 14 listopada 2014

Płyn micelarny Dermika Sebumetic


Witajcie, 

Są wśród Was osoby marzące o matowej skórze? Na pewno! To właśnie dla Was jest dzisiejszy post. Od miesiąca stosuję płyn micelarny Dermika Sebumetic. Ten czas (choć mogłoby się wydawać nie było go dużo) pozwolił mi wyklarować zdanie na temat tego produktu. 
Jesteście ciekawi, czy się polubiliśmy? Zapraszam dalej. 



W łatwootwieralnej buteleczce znajduje się 200 ml bezzapachowego płynu. Taka buteleczka starczy na około 2 miesiące stosowania (u mnie zostało jeszcze pół butelki stąd łatwość oszacowania) na twarz. Dlaczego na twarz? 


Demakijaż oczu tym płynem nie należy do przyjemnych, chyba że nie używacie tuszu do rzęs. Płyn sobie z nim nie radzi. Rozpuszcza tusze bardzo wolno, niedokładnie, wymaga tarcia. Próbowałam na tuszach z 3 półek cenowych - IsaDora, Maxfactor i Eveline. Efekt był raz lepszy, raz gorszy, ale zawsze musiałam czymś domyć resztki. 

Do usuwania makijażu z twarzy nadaje się za to idealnie. Robi to niezwykle delikatnie i dokładnie. Zmycie podkładu mocno kryjącego utrwalonego pudrem fiksującym wymaga zużycia 3 wacików, po czym spokojnie można przejść do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych. 


Płyn chociaż jest niezwykle delikatny w smaku jest obrzydliwy! Po pomadce nie zostawi śladu, jednak czuć będziemy okropny posmak goryczki. 



Sebumetic stosowałam także jako tonik, ponieważ polubiłam się z jego działaniem. Szybko i sprawnie uspokaja moją skórę, zmniejszając ilość wydzielanego sebum. Nie przyczynia się do powstawania nowych zmian trądzikowych, czy zaskórników, ale również nie redukuje ich ilości - szkoda.

Odkąd stosuję go rano i wieczorem moja cera zdecydowanie mniej się świeci (a robiła to dość mocno w strefie T). Testowany nawet na mocno podrażnioną skórę nie wywołał żadnej nieprzyjemnej reakcji, dlatego z czystym sumieniem mogę polecić go nawet wrażliwcom. 

Skład produktu jest krótki, przedstawia się następująco:

Aqua, PEG-6, Caprylic/Capric Glycerides, Hexylene Glycol, Panthenol, Niacinamide, Disodium EDTA, Polyaminopropyl Biguanide


Do kupienia w drogerii BodyLand. Cena to 21.50 zł. 



Lubicie płyny micelarne? Macie swoich ulubieńców?

środa, 12 listopada 2014

My Secret - zima na paznokciach.


Witajcie, 

O nowej kolekcji lakierów My Secret Nail Polish pojawiło się już kilka wpisów. Moje zauroczenie nimi nie mija, wręcz rośnie z każdym użyciem. 



Chociaż mamy jeszcze jesień, na moich paznokciach pojawiła się zima. Mroźna, ciemna, piękna, śnieżna. 
To właśnie z nią kojarzy mi się połączenie lakierów 208 Midnight Walk i 225 Sugar Top Coat. 



208 - to głęboki granat. Idealnie odwzorowuje kolor nocnego nieba. Pięknie prezentuje się solo jak i z top coat'ami. Nada się na co dzień jak i na większe wyjścia. Trwałość bez niczego - 4 dni. 
Ma jeden minus - ciężko go zmyć. Wchodzi w skórki i wymaga czyszczenia patyczkami. 


Kryje przy jednej grubszej warstwie, która szybko wysycha.

W składzie znajdziemy:

BUTYL ACETATE, ETHYL ACETATE, NITROCELLULOSE, PHTHALIC ANHYDRIDE/TRIMETILLIC ANHYDRIDE/ GLYCOLS COPOLYMER, ACETYL TRIBUTYL CITRATE, ISOPROPYL ALCOHOL, STEARALKONIUM HECTORITE, CI 77891, ADIPIC ACID/FUMARIC ACID/TRICYCLODECANE DIMETHANOL COPOLYMER, CI 77891, STYRENE/ACRYLATES COPOLYMER, CI 77510, CI 15880, CITRIC ACID



225 - ten cukier nie dość, że pięknie się prezentuje to jeszcze niesamowicie przedłuża trwałość lakieru. Nałożony na Midnight Walk sprawił, że cieszyłam się nienaruszonym manicure przez 8 dni! 
Taka trwałość za niespełna 7 zł, rewelacja. 
Zmycie tego specyfiku wymaga wytrwałości, ponieważ zostaje cukier na płytce. 


Nakłada się banalnie prosto, schnie ekspresowo tworząc brokatowy piasek na naszych paznokciach. 

W klasycznej buteleczce zanurzona została metalowa kuleczka, która pozwala na dokładnie rozmieszanie produktu przed aplikacją.

W składzie znajdziemy: 

BUTYL ACETATE, ETHYL ACETATE, NITROCELLULOSE, PHTHALIC ANHYDRIDE/TRIMETILLIC ANHYDRIDE/ GLYCOLS COPOLYMER, ACETYL TRIBUTYL CITRATE, POLYETHYLENE, ISOPROPYL ALCOHOL, ACETYL TRIETHYL CITRATE, STEARALKONIUM HECTORITE, ADIPIC ACID/FUMARIC ACID/TRICYCLODECANE DIMETHANOL COPOLYMER, CALCIUM SODIUM BOROSILICATE, CI 77891, CITRIC ACID, TIN OXIDE





Podoba się Wam mój nocny spacer w gwieździstą noc? Z czym Wam się kojarzą te lakiery? 

poniedziałek, 10 listopada 2014

Olej musztardowy Dabur


Witajcie, 


Lubicie musztardę? Dotychczas miałam do niej neutralny stosunek, obecnie jest moją przyjaciółką, a właściwie przyjacielem, bo mówimy o oleju musztardowym, a nie przysmaku stojącym w lodówce. 


Pewnego dnia, przy okazji wizyty w Zielonej Mydlarni właścicielka Klaudia zwróciła moją uwagę na olej musztardowy. W plastikowej butelce wyglądającej jak po wodzie mineralnej znajduje się niesamowicie brzydko pachnący olej. Właściwie to śmierdzący ostrą musztardą. 
Buteleczka o pojemności 250 ml kosztowała mnie zaledwie 17 zł. 


Ogromnym minusem poza zapachem jest fakt, że olej brudzi. Dla tych wszystkich, którzy chcieli nałożyć olej i pójść spać, by nie czuć zapachu... opcja odpada, chyba że chcecie prać pościel po każdej aplikacji specyfiku. Uważać należy także na wszelkie białe, chropowate powierzchnie w domu (ściany, fugi itp.), ponieważ mogą zmienić kolor na śliczną żółć. 

Producent poleca aplikację na ciało i włosy. Kupiłam go z myślą o tym drugim, jednak nie byłabym sobą, gdybym opcji ciało nie sprawdziła. 


Ciało:
Przed randką nie polecam, chyba że Was luby jest wielbicielem dań na bazie musztardy. Olej wchłania się bardzo dobrze w skórę, przynosząc ulgę i niesamowite nawilżenie. Nie brudzi, gdy już wyschnie. Przed upewnieniem się, że już jest całkowicie wsiąknięty nie radzę się ubierać. Podejrzewam, że przy regularnym stosowaniu na skórę, nawet największe sucharki poczułyby zmianę na lepsze. Warto zaznaczyć także, że olej działa rozgrzewająco. Ja jednak spasowałam. Wymiękam. 

Włosy:
Totalny kosmos! Ten olej to czarodziej. Na swoje włosy nakładam łyżkę oleju. To w zupełności wystarczy, by pokryć wszystkie włosy i zrobić masaż skóry głowy. Stosuję go przed każdym myciem, hasając w nim nie mniej niż 30 minut.  Nie ma problemów ze zmyciem. To dobry produkt dla osób, które zaczynają przygodę z olejami, ponieważ widać, czy włosy są już czyste (cała żółć schodzi w kontakcie z delikatnymi szamponami).  Olej musztardowy ma również właściwości pobudzające, regenerujące i nawilżające. Zdecydowanie wzmacnia włosy, nawet rozjaśnione jak moje. Stymulując skórę głowy przyczynił się także do hodowli Baby Hair'ów i przyspieszył wzrost. 

Wbrew pozorom olej jest bardzo delikatny. Nie podrażnia delikatnej skóry ciała i głowy. Serdecznie polecam ten olej wszystkim, którzy pragną nawilżenia, zwiększenia wzrostu włosów i przyspieszenia regeneracji skóry. 


Mój faworyt wśród olejów do włosów. 

Znacie ten olej? Myślicie, że polubilibyście jego działanie? 


P.S. Przypominam o rozdaniu na FB! 

czwartek, 6 listopada 2014

Deni Carte - puder mineralny matujący nr 1.

Witajcie, 


Dziś słów kilka o pudrze, którym zainteresowała się spora część z Was po zobaczeniu mojego zdjęcia na FB. Nic dziwnego, ponieważ efekt jaki daje nam puder matujący Deni Carte jest zaskakujący. 



Gdy przyszedł do mnie, nie spodziewałam się że zrobi taką furorę. Bałam się wręcz, że będzie za ciemny, za mocny. Okazało się jednak, że produkt ten jest półtransparentny.



Konsystencja jest bardzo przyjemna. Delikatny proszek lekko sklejający się ze sobą, tworzący małe, miękkie gródki. Sprawia wrażenie wilgotnego. Nabrany na pędzel mimo to bez problemu się aplikuje. Pamiętajcie o tym, by puder wklepywać/wciskać, a nie omiatać nim twarz. Wciśnięty w podkład, czy też krem BB ładnie się połączy, utrwali i zmatowi całość. 



Jeśli już jesteśmy przy macie. Na cerach tłustych i mieszanych utrzyma się do 4 godzin, następnie skóra będzie domagała się ściągnięcia nadmiaru sebum i dołożenia produktu. Cery nie wydzielające dużej ilości łoju nie będą wymagały poprawek. 

Puder ma właściwości przypominające lekko kryjący podkład mineralny. Wyrównuje strukturę skóry, chowa pory nie zapychając ich, nie tworzy maski, czy efektu "córki młynarza". Nadaje delikatny kolor. 


Mój puder ma odcień numer 1. Wygląda zupełnie inaczej niż na stronie producenta. Jest naprawdę jaśniutki, używam go do rozjaśnienia podkładów, które są o pół tonu za ciemne. Można to robić z powodzeniem, ponieważ puder nie zrobi plam, a równomiernie pokryje buzie. 


Puder mineralny matujący Deni Carte jest bardzo wydajny. Wystarczy odrobina, jedno zanurzenie końcówki pędzla, a twarz będzie wyglądała nieskazitelnie. 


Na powyższym zdjęciu widać jaki efekt daje puder nałożony na twarz bez podkładu. Na cerę zaaplikowałam tylko kompletnie nie kryjący krem CC i puder Deni Carte. Dla tych, którzy nie wiedzą mam bardzo rozszerzone pory i zmagam się z trądzikiem zaskórnikowym. Cienie pod oczami to również moi nieodłączni towarzysze. 
Dla mnie efekt jest rewelacyjny.

Cena produktu jest śmiesznie niska. To niespełna 15 zł na stronie producenta - klik

Jedyny minus jaki znalazłam w tym pudrze to fakt, że wchodzi w zmarszczki. Nie jest to raczej produkt do osób dojrzałych. 


Jak Wam się podoba efekt? Czujecie się skuszeni?



niedziela, 2 listopada 2014

Bania Agafii - Szampon i balsam aktywator wzrostu włosów.

Witajcie,

Jakiś czas temu postanowiłam zacząć hodowlę Baby Hairów. Kudełki same z siebie rosną bardzo powoli, spowodowane to jest zapewne osłabieniem cebulek i skóry głowy poprzez częste i intensywne rozjaśnianie (którego nie żałuję!). Postanowiłam wspomóc się produktami saszetkowymi lubianej przeze mnie Bani Agafii.


Szampon ma niesamowicie kremową i delikatną konsystencję. Wystarczy odrobina, by umyć włosy, co sprawia że produkt jest niesamowicie wydajny. Oczyszcza delikatnie, ale skutecznie. Nie ma problemów przy zmywaniu olejków.

Zapach jest przyjemnie ziołowo - leśny. Nie utrzymuje się jednak na włosach.
W składzie znajdziemy takie cuda jak:

Wyciąg z igieł syberyjskiej sosny karłowej -  bogaty w aminokwasy i witaminę C, przywraca witalność i gęstość włosów.
Organiczny ekstrakt mydlnicy lekarskiej - delikatnie oczyszcza
Pięciornik niski -  przywraca włosom miękkość, ułatwia układanie i rozczesywanie
Korzeń łopianu  - zawiera proteiny, witaminy A, B, E i P, wzmacnia korzenie włosów.
Olej eleuterokoka  kolczastego - wzmacnia odżywienie cebulek włosowych
Organiczny ekstrakt dziurawca -  zapobiega łamliwości włosów.
Olej z ałtajskiego rokitnika -  jest bogatym źródłem witamin, intensywnie odżywia skórę głowy.

Skład INCI:  Aqua, Sodium Coco-Sulfate, Pinus Pumila Extract (syberyjska sosna karłowa), Coco-Glucoside (and) Glyceryl Oleate, Sorbitane Caprylate, Potentilla Supina Extract (pięciornik niski), Arctium Lappa Root Extract (korzeń łopianu), Organic Saponaria Officinalis Root Extract (organiczny ekstrakt mydlnicy lekarskiej), Hippophae Rhamnoides Fruit Oil (olej z rokitnika ałtajskiego), Organic Hypericum Perforatum Extract (organiczny olej z dziurawca), Acanthopanax Senticosus (Eleuthero) Root Oil (olej dzikiego pieprzu), Parfum, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Benzyl Alcohol, Citric Acid, Caramel.


Moje włosy po zastosowaniu szamponu są przede wszystkim ujarzmione. Zauważyłam, że przy regularnym stosowaniu stały się bardziej nawilżone i mniej łamliwe. Koniecznie muszę zaznaczyć, że po stosowaniu tego produktu moja skóra głowy pozytywnie oszalała. Domaga się mycia dopiero po uwaga, uwaga 5 dniach!! 5 dni bez swędzącego skalpu, bez łoju na włosach, a zarazem bez przesuszenia! Widać mieszanka olejów i ziółek mi służy!


Wraz z szamponem stosuję balsam aktywator.



Jego kremowa konsystencja pomaga w równomiernej aplikacji. Trzymam go na głowie zazwyczaj dłużej niż zaleca producent (u mnie to minimum 20 minut), w między czasie masując skórę. 


Spłukuję się bez problemowo pozostawiając włosy gładkie, sypkie, miękkie i uwaga - błyszczące! To jedyny produkt do włosów, który odkąd rozjaśniłam całość nadaje mi blasku. 



W składzie znajdziemy takie cuda jak w szamponie. 





Zastanawiacie się zapewne, czy duet sprostał głównemu zadaniu, czyli pomocy we wzroście włosia. Śmiało stwierdzam - tak! Na mojej głowie w przeciągu miesiąca pojawiła się ogromna ilość Baby Hair'ów. Wkładając dłonie we włosy czuję pod palcami niezliczone ilości sterczących kikutków! Na mojej głowie rodzi się co raz więcej maluszków, a ja nie mam zamiaru przestawać korzystać z uroków tego duetu. 


Na rynku dostępne są różne produkty stymulujące, jednak ich ceny i działanie nie zachęcają. Tutaj mamy do czynienia z szamponem za 5 zł (100 ml) i balsamem o tej samej pojemności w cenie 6 zł. Śmiesznie niska cena za genialnie działające produkty. Nie mam im nic do zarzucenia, za to zawdzięczam im wiele. 

Gorąco polecam! 

Znacie ten duet?