Witajcie,
Koniec roku to czas podsumowań i postanowień. U mnie postanowienia już były jakiś czas temu na FB, a tutaj za chwilę pokażą się podsumowania. Nie bójcie się, nie będą to nudne statystyki, zapraszam na moich ulubieńców.
Pielęgnacja:
W roku 2014 odkryłam pielęgnację naturalną i przepadłam całkowicie.
Funkcją natłuszczania, nawilżania i ochrony mojej skóry zajęło się doskonale Masło Shea Duafe. Skradło moje serce dzięki niepowtarzalnej, miękkiej konsystencji.
Oczyszczając twarz i ciało opierałam się głównie na Savon Noir.
Oraz na żelu Sylveco.
Nie mogę ukrywać, że mam słabość do żeli pod prysznic, które powalająco pachną. Tutaj natura idzie w odstawkę dla chwili zapomnienia z Original Source. Nie o wszystkich pisałam, bo nie widzę sensu w powtarzaniu opinii zmieniając tylko opcję zapachową. Bez wątpienia jednak trójca najwspanialszych przedstawia się następująco:
(fotografia z sieci)
Cudownie pachnącym, a jednocześnie świetnie działającym peelingiem, z którym romansowałam w kończącym się już roku był cukrowiec z Organic Shop.
Jeśli chodzi o moje włosy, to w tym roku przeszły naprawdę dużo. Pielęgnacja również często się zmieniała. Za czasów intensywnego rozjaśniania, świetnie spisywały się poniższe Pilomax'y.
Gdy postanowiłam wrócić do naturalnego koloru i zapuścić włosię z pomocą przyszły Banie Agafii. Hit nad hitami - aktywatory wzrostu.
Pomocny i niezastąpiony w osiągnięciu celu, a także w regeneracji włosów po rozjaśnianiu stał się musztardowy śmierdziuszek.
Największą porażką roku w dziale pielęgnacja było Bodetko Lash. Ta odżywka zmasakrowała moje rzęsy.
To by było na tyle jeśli chodzi o ulubieńców w kategorii pielęgnacja. Niebawem ulubieńcy kolorówkowi.
Jakie były Wasze odkrycia, a jakie porażki roku?