Witajcie Najwspanialsi,
Od pewnego czasu jestem posiadaczką kilku produktów z serii Argan Oil firmy doskonale znanej niemalże każdemu - Joanny. Linia ta jest przeznaczona do włosów wymagających, suchych i zniszczonych, czyli teoretycznie dla mnie jak znalazł.
Wiem, że opinie na temat tych produktów są różne pora na moją wypowiedź.
Zacznę od szamponu. Produkt zamknięty jest w wygodnej butelce z łatwo otwierającym się "klipsem", więc stosowanie go nie wymaga łamania paznokci i nie jest utrudnione w przypadku mokrych rąk.
Zapach długo utrzymuje się na włosach, ale w tym wypadku mi to nie przeszkadza, bo jest bardzo przyjemny - faktycznie arganowy.
Włosy po zastosowaniu szamponu są dobrze oczyszczone, nie plączą się za co szampon ma u mnie kolejnego plusa. Produkt łagodzi uczucie swędzenia i nie obciąża włosów, niestety moje sianko dość szybko się przetłuszcza po użyciu tego produktu. Mąż stosuje szampon każdego dnia i u niego nie ma tego problemu. Dodatkowym plusem jest to, że włosy (zarówno moje - długie i lekko sianowate, jak i Męża - krótkie i z natury niesforne) po zastosowaniu szamponu ładnie się układają.
Rzadziej stosujemy z mężem prostownicę, więc wychodzi nam to na zdrowie.
Skład hymmm... ciężka sprawa, przyznam szczerze wolałabym go nie znać. Choć producent zapewnia nas, że nie ma parabenów jest masa emulgatorów (PEG), na drugim miejscu w składzie jest SLES, a na końcu listy dwa paskudne konserwanty, które mogą wywoływać alergię.
Olej Arganowy z upraw ekologicznych niestety gubi się w tej masie chemii, a szkoda.
Cena około 6 zł za 200 ml.
Szampon dobrze się pieni, przez co jest bardzo wydajny - nie muszę myć dwa razy włosów, dzięki czemu mam więcej czasu na nałożenie odżywki.
Skoro już mowa o odżywce pora na nią. To w niej pokładam nadzieje na odżywienie włosów, bo w takie zdolności szamponu średnio wierzę. Zdaniem producenta odżywka ma za zadanie ułatwić nam rozczesywanie, nadać połysk, zregenerować uszkodzone partie i ochronić przed puszeniem.
Krótko mówiąc produkt wywiązuje się z tych obietnic. Spełnia swoje zadanie niestety na mojej głowie kosztem obciążenia - na włosach Męża nie było efektów niepożądanych.
Skład odżywki jest lepszy - krótszy, jednak na drugim miejscu mamy Cetearyl Alcohol (emolient tłusty), z którym moja skóra i włosy nie bardzo się lubią. Pisałam już o tym składniku kiedyś, ale dla przypomnienia dodam, że jest to zapychacz stosowany na skórę przyczynia się do powstawania zaskórników, a na włosach zostawia film o działaniu pośrednio nawilżającym, co w przypadku włosów cienkich może powodować obciążenie. Parabenów nie mamy w całej serii, ale znów producent użył do produktu konserwantów silnie alergizujących, czyli Methylchloroisothiazolinone i Methylisothiazolinone (na szczęście możemy ich szukać na samym końcu listy składników).
Cena odżywki to około 6 zł za 200 g.
Przejdźmy do maski, która w moich oczach wypada najgorzej.
Zdaniem producenta zadanie maski różni ją od odżywki tym, że nadaje niesamowitą miękkość i witalność. Moim zdaniem po zastosowaniu odżywki i szamponu włosy są wystarczająco miękkie i nie widzę potrzeby nakładania maski z parafiną.
Po zastosowaniu maski, włosy były takie jak obiecał producent, niestety w gratisie bardzo mocno obciążone. Maska zdecydowanie nie jest produktem dla mnie.
Skład dłuższy, ale zawarte w nim są wszystkie wyżej wymienione składniki (niestety).
Cena około 7 zł za 150 g.
Podsumowując, za niewielką cenę możemy mieć całkiem dobrze działający zestaw kosmetyków do pielęgnacji włosów. Myślę, że produkty te są idealne na okres wakacyjny - szampon bez problemów usunie z włosów basenowy chlor, a odżywka i maska odżywią nasze fryzury po takich kąpielach.
Dla mnie wymagającego konsumenta skład jest odstraszający, ale za działanie ma plus. Rzadko zdarza się tak, że producent wywiązuje się ze wszystkich obietnic umieszczonych na etykiecie.
W tym wypadku jest 100% sprawdzalności na moich i Małżonowych włosach.
Dla mnie wymagającego konsumenta skład jest odstraszający, ale za działanie ma plus. Rzadko zdarza się tak, że producent wywiązuje się ze wszystkich obietnic umieszczonych na etykiecie.
W tym wypadku jest 100% sprawdzalności na moich i Małżonowych włosach.
Ja mam ochotę na serum do końcówek włosów z tej serii, a Wy macie na coś ochotę?
Jak sprawdzają się u Was produkty z Joanny?