Witajcie,
Lato w pełni, większość z Was wybiera się, bądź już się wybrała na wakacje, a jak wakacje to wiadomo - opalanie. Popularny "smażing" na plaży nie może odbyć się bez kremów z filtrami, olejków do opalania i emulsji po opalaniu.
Wraz ze zwiększającą się liczbą kupowanych przez nas popularnych filtrów paradoksalnie wzrasta zachorowalność na nowotwory. Zastanawiacie się dlaczego? Czyżby filtry nie działały jak powinny, a może to nie ich wina?
Zacznijmy od działania kremów z filtrami. Każdy wie, że preparaty tego typu blokują wchłanianie przez nasz organizm promieniowania ultrafioletowego, a co za tym idzie uniemożliwiają produkcję witaminy D. Jak udowodniono wielokrotnie witamina D jest potrzebna nie tylko dzieciom, ale również dorosłym. Niedobory tej witaminy mogę powodować między innymi krzywicę, osteoporozę, zapalenie stawów i kości, zapalenie górnych dróg oddechowych, a nawet schizofrenię i depresję. Badania epidemiologiczne wykazują powiązanie między niedoborem witaminy D, a zachorowalnością na nowotwory. Dane te wykazały także, że zmniejszone stężenie witaminy D w organizmie zmniejsza prawdopodobieństwo wygrania z chorobą.
Inne badania wykazały, że witamina D może chronić przed blisko osiemdziesięcioma odmianami nowotworu.
Trzeba wziąć pod uwagę także fakt, że witamina D jest naturalnym filtrem UVA - to właśnie to promieniowanie jest rakotwórcze.
Skład kremów z filtrem jest paskudny. Niestety mają w sobie substancje rakotwórcze.
Substancje zawarte w kremach z filtrami wchłaniają się głęboko w skórę i wsiąkają w nas jak woda w gąbkę. Nie zapominajcie o tym co producent sugeruje, mianowicie że należy smarować się kilka razy podczas korzystania z kąpieli słonecznych, a co za tym idzie - w naszą skórę wsiąka kolejna masa chemii.
W 90% kremów z filtrami znajduje się substancja zwana Octyl Methoxycinnamate (OMC), która to bez większych problemów zabija komórki myszy.
Innymi świństwami wchodzącymi w skład tych preparatów są:
3-Benzylidencamphor (3 BC), Benzophenone-3 (Oxybenzon), Homosalate (Homomenthylsalicylat – HMS), Octyl-Dimethyl-Para-Amino-Benzoic-Acid (OD-PABA).
Chciałam poruszyć tutaj temat pewnej propagandy. Zastanawiacie są kto poza oczywiście producentami tego typu preparatów czerpie korzyści z ich sprzedaży? Odpowiedź jest bardzo prosta - wszelkie organizacje "anty rakowe", które promują używanie kosmetyków z filtrami.
Przykładem takiej organizacji jest American Cancer Society, która prowadzi kampanię reklamową promującą stosowanie filtrów.
Zastanawiacie się pewnie co zrobić, by uniknąć poparzeń słonecznych?
Robiąc szybką analizę można dojść do wniosku, że lepsze jest słońce niż drogeryjna chemia.
Sposobów na naturalną ochronę jest wbrew pozorom bardzo dużo i mogę zagwarantować, że nie pochłoną one Waszego majątku.
Jeżeli już koniecznie musicie się smarować (jednocześnie mimo wszystko blokując produkcję witaminy D) polecam masło shea. Produkt ten na pewno każdy zna. Ma wiele właściwości i zastosowań w kosmetyce. Jedną z właściwości jest posiadanie naturalnych filtrów.
Inne naturalne dobra to wyciąg z arniki górskiej, wyciąg z korzenia tarczycy bajkalskiej, aloes, olej kokosowy, tlenek cynku, czy dwutlenek tytanu.
Dieta również może być dla nas ratunkiem podczas słonecznego okresu. Ważne jest, by wykluczyć z niej oleje roślinne, które eliminują witaminę D, a zastąpić je naturalnymi wysokonasyconymi tłuszczami roślinnymi takimi jak olej kokosowy, wiórki kokosowe, masło (te prawdziwe, nie margarynowe wynalazki!), smalec, ser najlepiej owczy, orzechy i nasiona oraz olej rybny.
Dzięki takiej zamianie wchłanianie witaminy D będzie łatwiejsze dla naszego organizmu.
Kolejnym ważnym aspektem diety jest spożywanie jak największej ilości roślin zielonych, głównie zielonolistnych takich jak sałata, kapusta, szpinak, czy seler naciowy. Warzywa te mają w sobie dużą zawartość witaminy E, która chroni nas przed promieniowaniem UVB - to ono jest przyczyną poparzeń.
Antyoksydanty są również zalecane. Znajdziemy je w malinach, borówkach amerykańskich, jagodach goji, czarnych porzeczkach, czy zielonej herbacie.
Było zielono, było fioletowo, a co powiecie na czerwień?
Czerwone jedzenie i pierwsze skojarzenie - pomidory. Zawierają one likopen, który jest silnym antyoksydantem, dzięki niemu nasza naturalna obrona przed promieniowaniem słonecznym wzrasta aż o 30%.
Produkty zawierające w sobie kwasy Omega 3 są również bardzo wartościowe.
Pewnie myślicie o rybach, a ja Wam polecę siemię lniane - jest o wiele bardziej wartościowe w kwasy, a przy okazji jego spożywania nikt nie ucierpi.
Mam nadzieję, że tym wpisem dam Wam troszkę do myślenia i nie będziecie namiętnie wcierać w siebie kolejnych hektolitrów chemii. Nie zapominajcie także o dzieciach, których skóra jest nawet o 30% cieńsza od skóry dorosłego. Pomyślcie ile chemii przenika do naszych organizmów.
Czy piękna opalenizna jest ważniejsza od zdrowia?
Ciekawa notka - nigdy z tej strony na to nie spojrzałam
OdpowiedzUsuńMnie skłoniło do "grzebania" w kosmetykach dziecko. Teraz jestem bardzo wymagającym konsumentem.
Usuńz postem zgadzam sie ale tylko w polowie.. nie ufam kosmetykom drogeryjnym i tym reklamowanymm... reklamy to biznes .. pzoatym to co dobre nie potzrebuje wydawania tys na reklamy bo sprzedaje sie bez tego. Filtry przed sloncem sa wazne bo maja w sobie cenne wlasciwosci, i sa preparaty ktore nei zawieraja tych szkodliwych ktorych pisalas... tylko ich cena ejst wysoka najczesciej i tzreba zadac sobie trud aby je znalesc jednak warto.. samo spozywanie produktow chorniacych przed promieniowami UV tez nei wystarczy.
OdpowiedzUsuńJeśli nie leżysz godzinami plackiem na plaży, dobroczynna moc natury zdecydowanie Ci wystarczy. Nie bardzo rozumiem o jakich "cennych własnościach" filtrów mówisz?
UsuńTo ciekawe. Ja chodzę po słońcu dość sporo, nie używam żadnych kremów od lat i nie mam żadnych oparzeń. Jeżeli ktoś jest na tyle głupi, żeby leżeć godzinami na słońcu to powinien się oparzyć.
OdpowiedzUsuńDobra notka, ja używam filtrów mineralnych, tych, które tworzą fizyczną warstwę na skórze, a nie wsiąkają. Wybór dokonany z racji atopii. Nie ma nic gorszego od chemicznego balsamu UV dla atopowej cery (efekt darcia pumeksem gwarantowany) ale jego całkowity brak też może być ryzykowny dla tego typu cery (słońce zaostrza alergię). Ogólnie sporadycznie, podczas całego dnia na słońcu (wycieczka w góry itp) nie ruszam się bez filtra. Przede wszystkim stosuję dobra dietę i unikam słońca. Co do produkcji witaminy D to wystarczy 10 min na słońcu dziennie aby maksymalnie ją pobudzić. Stanowczo głupotą jest ekspozycja skóry na słońce w godzinach około-południowych ;/ Opalanie się to samobójstwo, tym bardziej smarowanie drogeryjnymi filtrami.
OdpowiedzUsuńFiltry mineralne to zdecydowanie lepszy wybór, niż chemiczne drogeryjne jednak nie wiem jak jest z ich mocą, bo jeśli jest zbliżona do 10 to równie dobrze można stosować masło shea(nie w Twoim wypadku) lub olej kokosowy - fajnie nawilża:)
UsuńKwestia witaminy D - owszem wystarczy 10 minut dziennie przebywać na słońcu, jednak bez filtrów. Jeśli ma się wątpliwości co do tego, czy mamy wystarczającą ilość witaminy w organizmie można zrobić specjalne badanie i w razie czego szybko nadrobić straty.
U mnie wygląda sprawa tak: niewychodzenie z domu w godzinach między 11-15, dobra dieta i hasanie cieniem. Jeśli muszę spędzić cały dzień na słońcu smaruję się shea. Dzidziałki skóra nigdy nie widziała filtrów i nie zobaczy, a sztuczną witaminę D wrzuciłam do kosza razem z K (co mnie pokusiło żeby to ścierwo kupić?. Żeby zaczerpnąć życia ze słońca bawimy się na balkonie.
Mineralne filtry to z reguły maksymalna ochrona przeciwsłoneczna czyli 40/50/+ , raczej nie ma "lżejszych". Dla mnie na wypad w góry rewelka. Masło shea w czystej postaci bardzo nie lubi się z moją skórą (jedynie mocno rozcieńczone nie powoduje podrażnień), olej kokosowy próbowałem ale dobrze spisywał się jedynie po kapeli i w kuchni. Generalnie na co dzień praktycznie niczym nie smaruję skóry (poza twarzą). Natłuszczona niestety jest jak lep na alergeny. W zimie sięgam częściej po hipoalergiczne balsamy bo skóra bardziej mi się przesusza, w lecie na prawdę sporadycznie. Myślę, że w moim wypadku dieta, codzienny spacer w porannym lub popołudniowym słonku i unikanie słońca idealnie się sprawdzają. Unikanie słońca nie wynika tu bynajmniej z zamiłowania do bladości, a z faktu, że im więcej słonka i wiatru tym więcej alergenów fruwa. Rano alergeny jeszcze się do końca nie rozszaleją a popołudniem spokojnieją. Co do witamin i/lub minerałów w tabletkach itd to trzeba mocno szukać, żeby znaleźć cokolwiek co działa. Np na polskim rynku jedynie 2 magnezy przyzwoicie się wchłaniają, cała reszta to ściema, zwłaszcza wszelkie plusze itp Witaminy A, D, E i K dają rade jak rozpuścisz je w łyżeczce ciepłego oleju kokosowego lub innego zdrowego tłuszczu. Wtedy jest jakiekolwiek prawdopodobieństwo, że się wchłoną (choć łykanie tak rozpuszczonych witamin nie jest przyjemne), a nie przelecą przez organizm (problem wchłaniania tych witamin często występuje u wegetarian, zwłaszcza u wegan z racji mniej tłustego jedzenia). Swego czasu robiłam maseczki do dłoni i paznokci w ten sposób, tj rozpuszczałam zestaw wiatamin w rozgrzanym oleju i długo moczyłam łapki, nieźle się sprawdzało. W tej chwili na mam na tyle zbilansowaną dietę, że nie muszę się szprycować chemicznymi witaminami i minerałami poza magnezem i potasem (wypłukiwane codziennie przez leki antyastmatyczne).
UsuńSkoro prawa tak się przedstawia to może jak będzie konieczność pomyślę o mineralnych specyfikach, póki co jednak dbam o księżycową opaleniznę w wyżej opisane sposoby.
UsuńWitamin sztucznych nie uznaję, jak czuję zapotrzebowanie na konkretną witaminę to zwiększam ilość spożywanych pokarmów z nią i zjadam więcej masła co by się w tłuszczach dobroci rozpuściły. Wyniki mam świetne i poza ogólnym zmęczeniem trzymam się dobrze:)
Maseczki witaminowe są super nie tylko na dłonie, ale mają właśnie ogromny minus - trzeba z nimi długo siedzieć, a u mnie zwłaszcza teraz nie wchodzi to w grę.
Bardzo ciekawa notka ,ja staram się unikać słońca w południowych godzinach ,lecz czasem uzywam kremów z filtrami ,trzeba dokładnie zapoznać się z ich składami - tak uczynię :)
OdpowiedzUsuńJeśli nie jesteś typowym bladziochem, który narażony jest najbardziej na poparzenia słoneczne to polecam masło shea, albo olej kokosowy - ich moc to około 10 SPF.
Usuńciekawa notka :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy post :)
http://kingaloveyou.blogspot.com/
nie zgadzam się z tym :) poczytaj jakies aktualne badania naukowe. A wit D mozesz lykac w multiwitaminie.
OdpowiedzUsuńnie sądzę, żeby witamina D zawarta w jakiejś pastylce zadziałała tak jak ta naturalna
UsuńProszę o pokazanie mi tych "aktualnych badań naukowych".
UsuńŻadna chemiczna witamina nie jest dobrze przyswajalna do organizmu.
Wszyscy ciągle o tych filtrach, że trzeba wcierać 50, 30... a ja nigdy ich nie lubiłam i nie stosuję. Jakoś intuicyjnie wiem, że nie są dla mnie dobre. Moja skóra twarzy nie lubi kremów z filtrem. Czuję, jakbym się pod nimi dusiła. Zawsze smarowałam się na słońce mleczkiem Nivea z masłem shea chociaż w ogóle nie wiedziałam że masło shea działa jak filtr. Potwierdzam- mniejsza możliwość poparzeń. Na codzień szukam zawsze kremów do twarzy bez filtrów i bardzo mnie denerwowało, że we wszystkich przeciwzmarszczkowych one są. Dlatego tak polubiłam kremy YR, bo są bez filtra.
OdpowiedzUsuńmyślałam, że jestem jedyną osobą, która nie stosuje filtrów :D
OdpowiedzUsuńOj nie jesteś jedyna Pepo :) Znam wiele osób, które nie używają tego świństwa i mają się doskonale :)
Usuńja nie mam narazie czasu nawet poleżeć na słońcu, czekam na urlopik:)
OdpowiedzUsuńUważaj na tym słonku :)
UsuńEh, ja w tym roku niestety na żaden urlop się nie wybieram :(
OdpowiedzUsuńAle czytałam ostatnio dużo o naturalnych filtrach, zawartych np w olejku marchewkowym, może warto zainwestować w takie olejki, bo na pewno są mniej szkodliwe od sztucznych filtrów :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZdecydowanie lepszym rozwiązaniem są naturalne filtry wszelkiego rodzaju :)
OdpowiedzUsuńNigdy bym o tym nie pomyślała. Ale wiadomo - ze wszystkim trzeba z umiarem. I z filtrami i z wystawianiem się na słońce. Z niczym nie wolno przesadzać i popadać w skrajności ;)
OdpowiedzUsuńNajlepiej filtr wymienić na masło shea, albo olej kokosowy i nie przesadzać ze słońcem. Każda skrajność może ciągnąć za sobą konsekwencje :)
Usuńprzeczytalam cały post, przeczytalam komentarze i mam burze w glowie ;p super, ze ktos w koncu poruszyl ten temat. I nie pozostaj mi nic inngo jakkupic maslo shea bo filtra i tak uzywalam 10 wiec nic nie starce, a nawet zyskam. Dzieki za wpis na blogu-fajnie bylo tu trafic.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie zyskasz wymieniając filtr na masło shea. Dziękuję za odwiedziny i cieszę się, że pomogłam pisząc ten post.
UsuńCiekawie i dobrze napisane :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, chciałam w tym poście zawrzeć wszystkie ważne informacje, choć przyznać, że to temat rzeka.
UsuńJa w tym roku po raz pierwszy zakupiłam sobie krem z filtrem. Tyle lat chodziłam po słońcu bez filtrów i jak widać moje niechciejstwo wyszło na dobre, bo po tym poście stwierdzam, że lepiej nie mieć kremu z filtrem niż go mieć. O :)
OdpowiedzUsuńKrem z filtrem wymienić na masło shea i wyjdzie Ci to tylko na zdrowie :) Niechciejstwo czasem popłaca :)
Usuńbardzo fajny temat poruszyłas :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Staram się poruszać na blogu wszystko co dla mnie jest ważne :)
UsuńA na studiach mnie uczą, że wystarczy na 15 minut wystawić przedramię na słońce i w tym czasie następuje synteza wit. D, która w pełni wystarcza naszemu organizmowi. Nie sądzę, by producenci tańszych kremów z filtrem byli w stanie wszystko przerobić na mikrocząsteczki, które dopiero w postaci nanosomu mogą dostać się do krwiobiegu, ba, przez naskórek, który jest solidną barierą przed wszystkim co nakładamy. Właściwie nic się przez niego nie przedostaje, przynajmniej nie składniki kosmetyczne. Kwestia mikrocząsteczek jest badana w UE, czy są zdrowe dla organizmu, czy też nie. Sprawa warta obserwacji. Co do oblewania się filtrem 50 i totalnego unikania słońca - faktycznie jest to niezdrowe, słońce leczy łuszczycę, łojotokowe zapalenie skóry i ma wpływ na bóle reumatyczne (dlatego też powstały solaria)itd.
OdpowiedzUsuńSkładniki, które wymieniłaś są składnikami filtrów fizycznych - mają na celu odbicie promieni słonecznych, niekoniecznie musi się to wszystkim podobać, bo raczej błyszcząca od oleju skóra nie jest na topie, jak np. za czasów rzymskich, ani biała od dwutlenku tytanu. Filtrów chemicznych nie polecam osobom ze skórą naczyniową (pochłaniają promienie, następują różne przemiany chemiczne na skórze). Co do żywności popieram, szczególnie picie oleju lnianego i innych. Co do antyoksydantów - nadmiar może prowadzić do rozwoju nowotworu. Dieta musi być zbilansowana. Także tyle. Nic nie jest do końca ani białe, ani czarne. Pozdrawiam serdecznie, bardzo dobry temat :)
Swoją wypowiedzią uzupełniłaś po części mój post. Nie ze wszystkim się zgodzę, świecąca tłusta warstwa po zastosowaniu masła shea, czy oleju kokosowego wbrew pozorom dość szybko znika nie pozostawiając na skórze filmu.
UsuńTen temat jest jak rzeka, mogłabym pisać bardzo długo, ale nie o to chodzi by Wszystkich znudzić w połowie, prawda? Dzięki za wypowiedź, tak jak było wyżej napisane, nie można popadać w skrajności :)
Przyznam szczerze, że jeszcze nigdy nie patrzyła na to w ten sposób;)
OdpowiedzUsuńJa używam masełka shea i oleju z pestek malin, ma najwyższy faktor :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobre rozwiązanie :)
Usuńja pomimo to nadal będę używać kremów z filtrem, bo jestem z nich bardzo zadowolona ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie na najnowszy post: http://oczami-wery.blogspot.com/2013/07/longing-for-rome.html ;)
oczami-wery.blogspot.com
Szkoda, że Twój organizm nie do końca się cieszy z tego co mu robisz. Filtry chemiczne można zamienić na mineralne i będzie o niebo lepiej.
UsuńBardzo dobry post, jakoś nie zagłebiałam się wcześniej w ten tamat.. ale chyba nie jestem w stanie zaryzykować i nie używać filtrów, moje przebarwienia są mega..
OdpowiedzUsuńW takim przypadku warto zmienić filtry chemiczne na mineralne, albo naturalne sposoby obrony przed słońcem, o których było mowa wyżej :)
UsuńNie wyobrażam sobie lata bez filtrów, mam bardzo jasną skórę a unikać słońca nie dam rady (latem bardzo dużo podróżuję zawsze). Filtrów mineralnych używałam parę lat, ostatnio czasem stosuję chemiczne ponieważ zdecydowanie lepiej wyglądają na skórze (a czasem muszę niestety wyjść do ludzi i jakoś wyglądać). Masło Shea i olej ryżowy stosuję na ciało.
OdpowiedzUsuńJa również jestem mega bladziochem, a mimo to uważam że da się żyć bez filtrów. Kiedyś było to dla mnie niewyobrażalne, a teraz nie wyobrażam sobie nakładania tej chemii na skórę.
UsuńPościk bardzo pouczający :)
OdpowiedzUsuńdzięki za zaproszenie również obserwuję :)
Bardzo mi zależało na tym, by podzielić się swoją wiedzą z jak największą ilością osób :)
UsuńBardzo ciekawy post :)) myślę, że jak będę miała więcej czasu to przejrzę resztę archiwum, może coś ciekawego znajdę :))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Cię zainteresuję :)
UsuńSuper temat na post. nie wiedziałam wcześniej o związku jedzenia z ochroną przed promieniowaniem, mimo wszystko wypróbuję metodę masła shea
OdpowiedzUsuńNajlepszą metodą jest połączenie zdrowej diety i rozsądku :)
UsuńBardzo ciekawy i mądry post. :) Na szczęście nie leżę na słońcu godzinami, nie mam okazji choć bardzo bym chciała. Pomidory lubię, masło też i ryby i żadnych tam sztucznych witamin nie łykam. Kiedyś łykałam, do czasu aż mi wirus wzwc zniszczył wątrobę i zabroniono. ;) Na słońce jednak muszę uważać bo mam skłonności do przebarwień ale z filtrami będę już ostrożniejsza. Ten co mam, ma na szczęście mineralne. Smaruję tylko twarz, resztę zwykłym balsamem. Przejrzę jeszcze dokładnie jego skład. Dzięki. :)
OdpowiedzUsuń